12 Grudnia


Kiedy ją obejmowałem sam zesztywniałem, sam byłem w szoku, co ona może ze mną zrobić. Aż w końcu tak po prostu musnęła me usta a ja odwzajemniłem pocałunek. To było jak pierwszy pocałunek nie pewność a zarazem mega potęga, to była duma nadzieja i nowe zbawienie, to było moja własna odmiana narkotyku. Moje przeznaczenie, i nagle do mnie dotarło. Oderwaliśmy się od siebie bym rzekł do niej.



-Kocham Cię Lauro Marano. Nigdy się to nie zmieni, ale myślę że pora pozwolić Ci odejść.



-Co chcesz przez to powiedzieć?



-Każdy powinien iść w swoją stronę



-Chcesz mnie od siebie odrzucić?



-Nie Lauro, chce byś miała takie życie jakie zapragnęłaś. A ja nie istnieje. Obiecuję że będzie tak jakbyśmy nigdy nie byli razem.



-A jeśli ja coś poczuje?, jeśli się w Tobie zakocham?



-A wierzysz w to?....