Rozdział 71/80 ,,Tak bardzo źle że tu leżysz, tak bardzo źle że nie chcesz wgl walczyć. Wiem że nie powinienem tego mówić, ale zastanawiam się czy nie powiadomić Rossa o tym że jesteś ledwo żywa. Czy wtedy byś się nie ocknęła jak wtedy w szpitalu?. Czy to nie przez pocałunek nagle się obudziłaś. Czy to nie było to te, jedno jedyne….. '' By Rocky Max

 


Perspektywa Laury

 


To dziś to dzisiaj Ross Lynch wylatuję, i chociaż nie chce wiedzieć kiedy jak i gdzie, wiem wszystko. Wsiadam do samochodu a obok mnie siada znana mi od dawna osoba. Może nie od dawna ale tak czuję, ta pokręcona nie tylko na głowie dziewczyna, obróciłam mój świat do góry nogami już pierwszego dnia kiedy ją poznałam.



-Myślisz że pozwolę Cię jechać samej?



-Sadzisz że jadę akurat tam?



-Tak, wiem to, jak tylko dowiedziałaś się o której ma wylot pobiegłaś szybko się przebrać by nie widziała Cię Twoja współlokatorka po czym najnormalniej w świecie zamówiłaś taxi.



-Jesteś wstrętna wiesz.>?



-Gdzie jedziemy? * zapytał gościu z Taxi



-Na lotnisko Quni * odparłam brunetka zapinając pasy * Nie pozwolę Ci być sama, zwłaszcza teraz małpo * odparła łapiąc mnie za rękę, uścisnęłam ją, przede mną ciężka chwila a ja boje się jej strasznie. Fakt weszłam na lotnisko. Usłyszałam o jego locie i o tym by zbierali się na bramkach, zobaczyłam również ich wszystkich Vanesse tulącą Rossa jako pierwsza, płaczącą Maie z Rydel, Pomagającemu w bagażach Rockiego z Rickiem. No i Ella który coś mu tłumaczył. Patrzyłam na nich a na moich oczach pojawiły się pierwsze oznaki łez. * Idź tam, ja tu poczekam.



-Nie tak jest dobrze * odparłam patrząc na mojego blondyna po czym oparłam się o ścianę i zaczęłam mocno płakać. Usłyszałyśmy ostatnie wezwanie, spojrzałam raz jeszcze na niego jak znika, za ścianą, nawet nie zadzwonił nie napisał ese pożegnalnego nic. Będzie tak jakbyśmy się nie znali co Lynch..?. Dokładnie tak będzie. Ruszyłam przed siebie nie patrząc już za sobą. A Raini podążała za mną bojąc się że coś sobie zrobię. Wsiadłam do pierwszej lepszej taxi nie zdając sobie sprawy z tego że moi przyjaciele jeszcze są na lotnisku i patrząc na odlatujący samolot Rossa. Tak Rossie Lynch żegnaj.



-Gdzie jedziemy.? * zapytał kolejny kierowca Taxi. Brunetka spojrzała na mnie, a ja olewając jej minę i wszystko jak tylko mogę odparłam



-Najbliższy bar proszę



-Chcesz pić o 12…? * odparła zdziwiona, spojrzałam na nią po raz ostatni będąc trzeźwa, a ona wiedziała że nie ma co ze mną zaczynać….. Weszliśmy do baru, każdy spojrzał na nas, ale to nic mam to w dupie. Usiadłam przy barze a Raini przy mnie. 



-Zamierzasz pić o 12>? * zapytałam wiem powtarzam jej zdanie no ale…



-Tak, nie zostawia się przyjaciółki w potrzebie



-Dobra potrzeba, będzie obie pijane i dopiero będzie imprezka.



-Spokojnie damy radę, wiem że będę najgorsza wśród Twoich przyjaciół, ale Ci to pomoże zdecydowanie pomoże.



-Po proszę czysta 0,7.



-Jesteś dobrym graczem czy udajesz?



-Sama zobaczysz…..

 

 

Obecnie.......

 

Perspektywa Rockego

 


Siedziałem przy łóżku Laury nie mając pojęcia co powiedzieć. Jak zacząć. Złapałem ją za dłoń. Wiedziałem że tego nie czuje i nie ma pojęcia że ktoś jest w jej pokoju.



-Tak bardzo źle że tu leżysz, tak bardzo źle że nie chcesz wgl walczyć. Wiem że  nie powinienem tego mówić, ale zastanawiam się czy nie powiadomić Rossa o tym że jesteś ledwo żywa. Czy wtedy byś się nie ocknęła jak wtedy w szpitalu?. Czy to nie przez pocałunek nagle się obudziłaś. Czy to nie było to te, jedno jedyne….. * zacząłem się zastanawiać nie mając pojęcia jak to powiedzieć. * Ale zacznę inaczej. Słuchaj uważnie nie będę się powtarzać….



Ross wyjechał przez rodziców, to oni zdecydowali że nagle chcą mieć syna blisko. Cfele nie ludzie wiesz. On jednak nie chciał wyjechać, chciał być tutaj z Tobą bo się zakochał. Tak uważał Ciebie za jedną jedyną uważał że tylko z Tobą może być. Tak na zawsze, to oni zjebali sprawę i ty że zakończyłaś to. Jestem pewny że na odległość też byście dali radę. Vanessa przespała się z innym, z tego co powiem będąc pijana namówiłaś kolesia by przespał się z nią bo Cię wnerwia, czyli jakby nie patrzeć to przez Ciebie nie są razem. Rick no cóż dowiedział się nie wiem jak, ale zdecydował że nie chce znać Van i że chce trzymać między nimi dystans, nie są nawet przyjaciółmi. Wiesz.?. Są tylko znajomymi, na nic więcej nie zasłużyli. Rocky no cóż jak to ja, nadal kocham Maie, ale ona nie chce być ze mną odkąd coś czuje do Rossa. Ma ciągle nadzieje że wróci i będzie z nim,  a mnie boli, boli to że kocha się w moim przyjcielu. Naprawdę strasznie boli. A jedyni szczęśliwi, przynajmniej z miłości to Rydel i Ell. Tak oni są zakochani szalenie ciągle zachowują się jak te pary które są ze sobą kilka dni i jeszcze nie widzą między sobą różnic. Tak zdecydowanie. Czy nie powinienem zakończyć tego monologu skoro nie słuchasz>?

 

-Powinieneś powinieneś już dawno Rock * odparła Rydel stojąca przy drzwiach, przez moment sądziłem że to Lura ale to jednak ona.



-Urwałaś się z lekcji?, dość imponująco. Co na to Ell



-Zamknij się * odparła wchodząc do pokoju



-Lauro kochanie, kocham Cię będę jutro, teraz lecę na trening kosza, no chyba że Rick jako kapitan drużyny mnie w końcu wykopie * odparłem całując Laurę w czoło po czym pocałowałem Rydel również w czoło.



-Do zobaczenia młoda



-do zobaczenia misiek



-Przecież to nie do Ciebie Ryd.



-Ja Ci kurwa dam nie do mnie, dobra spadaj misiek, to damska rozmowa…. !!!