Perspektywa Laury
-TROY TROY TROY !!! * Słyszałam, jednak byłam skupiona na
tym że mam zaśpiewać piosenkę. Wzięłam mikrofon i rozpoczęłam.
Laura :
Myślałam, że jesteś moją bajką, Snem na jawie, Życzeniem
do gwiazdy,
Które się spełnia. Ale wszyscy inni dostrzegali, Że pomyliłam swoje uczucia z rzeczywistością
Kiedy jesteśmy razem
Byłam przekonana, że znam melodię, Którą ty śpiewałeś. A kiedy się uśmiechnąłeś, Zachęciłeś
mnie, Bym z tobą zaśpiewała. Lecz później odszedłeś i zmieniłeś słowa Teraz moje serce jest puste Zostały mi tylko wspomnienia
I dawna piosenka
-Brawo brawo!!! * krzyknęła nauczycielka * chwila
spokoju, kolejna próba za 30 minut. Odparła, a wszyscy wyszliśmy. Zostałam sam
na sam z Rossem, nie bardzo chciałam z nim rozmawiać nie po tym co się stało.
Nie po tym jak mamy sobie tyle wytłumaczyć.
-Widziałem że coś napisałaś
-No i co w związku z tym?
-Laura minął miesiąc a ty nadal nie chcesz ze mną
-Przyzwyczajam się do twojej nie obecność
-Nie bądź taka zabawna
-A jestem
-Laura
-Ok, napisałam piosenkę.
-Zaśpiewaj ją
-nie
-No zaśpiewaj, czuję że to to * odparł a ja zaczęła grać
na pianinie.
Spoglądali na siebie śpiewając, zdecydowanie byli dla
siebie stworzeni od zawsze, Jednak coś ich powstrzymało.
-Laura nie chce już udawać że nic do Ciebie nie czuje
-Przecież nie czujesz
-Przestań.
-Ross, to nie wyjdzie
-Daj mi szanse
-Po co ?
-Ja coś do Ciebie czuje i chce sprawdzić co to
-To nic
-Ja jednak sądzę że coś jest i wiem że ty też to czujesz
* odparł dotykając mojego policzka.
-Ross ja * zaczęłam ale przerwał
-Kocham Cię Laura Marano * odparł a ja od razu
uśmiechnęła się niego
-Ja też Cię kocham Rossie Lynch * Po czym musnął me usta.
Obecnie :
Perspektywa Mai
Pożegnania, są takie ciężki zwłaszcza kiedy chodzi o
bliską osobę. Jest to osoba bliska twego serca, nie tyle co rodzina, rodzic,
dziadki, czy rodzeństwo to śmierć osoby która od zawsze istniała w twoim życiu
a teraz pora się z nią pożegnać. Wszystkie wasze kłótnie, które kończyły się
uściskiem bądź przysięgą poprawy. Wszystkie krzywdy jakie sobie zrobiliście, wszystkie radosne chwile, wszystko co sprawiało szeroki uśmiech na twarzy,
płacz czy chichotanie przez co zostaliście wyrzuceni z klasy. Tak to ja i
Laura, a teraz siedząc koło praktycznie trupa nie potrafię sobie poradzić. Ona
leży i co przychodzę jest w tej samej pozycji, nigdy jej nie zmienia. Jej serce
walczy z maszyną chociaż powinno dawno unosić się w górę i w dół w miarowym
rytmie. Za to słyszę głuchą ciszę nie słychać jej głosu, jej śmiechu jej
oddychania, tylko pip pip pip… Jakie to wnerwiające okropnie. I chociaż w
ostatnim czasie musiałam dużo przejść by zrozumieć że Laura i Ross są sobie
przeznaczeni to zrozumiałam za późno nie potrafiłam im pomóc by byli ze sobą
nawet na odległość, nie potrafiłam nic wgl jej wytłumaczyć.
-Laura * odparłam siadając na krześle i łapiąc ją za dłoń * Tak bardzo cię kocham siostro. Nie wiem jak mogłam być taką suką. Tak wiesz
to Ross Lynch i zakochałam się bez opamiętania, ale dlaczego nie mogłam pojąć
że miłość od pierwszego wejrzenia istnieje i że jesteście sobie pisani, jak
mogłam nie rozumieć tego że jego serce należy do Ciebie, tak jak twojego do
jego?. Dlaczego Ci nie pomogłam byście byli razem?, dlaczego stwierdziłam że
lepiej będzie patrzeć jak cierpisz kiedy on wyjechał?. Dlaczego nie pomogłam Ci
kiedy poznałaś tą cała Raini?. Dlaczego nie było mnie w Twoich trudnych
chwilach, jestem beznadziejną przyjaciółką, najgorszą jaką los widział
najgorszą. Zdecydowanie….Chciała bym byś się obudziła dała mi nauczkę
powiedziała że wszystko będzie w porządku i mnie mocno do siebie przytuliła
wiesz tego chciała bym najbardziej na świecie. A nie codzienne przychodzenie do
Ciebie z nadzieją że się obudzisz. Wiesz że jesteś trupem?, wiesz to doskonale
i gdybyś żyła, pierwsze co nakrzyczałabyś na nas za to że jeszcze nie odłączyliśmy Cię od maszyny tak jestem tego pewna….