Perspektywa Laury
Spoglądałam na tłum ludzi którzy wzywali.....
-Laura, Laura, Laura * a ja chciałam się śmiać. Nie byłam
pewna tej piosenki przecież napisał ją mój Ross. Boże bez przesady ja i Ross
zabawne. Nigdy nie byliśmy i nigdy nie będziemy razem. Ale to temat na inną
okazje. Teraz wchodząc radośnie na scenę spoglądałam w jego oczy. Nie
interesowało mnie nic oprócz tego by wejść na scenę w tym głupim stroju z
różowymi włosami. Tak było Halloween i moja debilna paczka przyjaciół wymyśliła
by iść na bal przebierańców. Ross był jakimś gladiatorem, Rick wraz z Vanessa,
Rocky koleś od Rocka, Maia super modelką Caludią Schwer, a Rydel z Ellem byli
zakochanym pudlem i zakochanym kundlem. Tak zdecydowanie są debilem. Ale to nie
historia o nich to historia o mnie i Rossie. Nie znałam tekstu i powinnam go
zabić, weszłam uśmiechając się i spoglądając na niego, wiedział doskonale że ma
wpieprz jak tylko zejdziemy ze sceny.
Tłum szalał a Ross zaczął śpiewać.
Spojrzeliśmy na siebie po czym Ross namiętnie mnie pocałował, chciałam to przerwać słowo daje, ale zatonęłam zatonęłam w jego ustach. Poczułam otchłań która mnie wciąga a ja chce jej się poddać ja chce tego. Boże zakochuję się w Rossie Lynchu. W moim naturalnym wrogu…..
Obecnie :
Perspektywa Ricka
Obecnie, no cóż ciotka Laury pojechała sobie, bo jak
tylko dowiedziała się że Laura jest w śpiące stwierdziła że powinni ją zabić,
przecież ona nie żyje. A dlatego że nas było więcej i nie pozwoliliśmy
wyjechała, nie chciała patrzeć na to jak ona cierpi przez nas. Wszedłem do
pokoju Laury i zamknąłem drzwi. Spojrzałem na bladą twarz przyjaciółki i na te
wszystkie rurki podłączone do niej. Fakt, ona nie jest jak ja czy inni, ona nie
oddycha sama ona nie jest w stanie podnieś rękę nie jest w stanie powiedzieć czegokolwiek
otworzyć oczy i powiedzieć ,,Co robisz idioto’’. Usiadłem obok niej i złapałem
ją za dłoń.
-Boże jak chciałbym żebyś słyszała to co mam Ci do
powiedzenia. Wiesz ile się spieprzyło od kiedy zniknęłaś z tego świata.
Chciałbym się doradzić Ciebie, zapytać tak jak kiedyś chciałbym byś była obok i
powiedziała mi ,,Rick ty debilu walcz’’. Ale wiem że sama byś skopała tyłek
Vanessie za to co zrobiła. Chociaż nie byłaś sobą przez wyjazd Rossa, wiem że
jednak nie pozwoliłabyś jej na to. Wiem również że każdy odpowiada za siebie.
Tylko że ja ją tak bardzo kocham. Wiesz, doskonale to wiesz jak jestem w niej
zakochany. I mimo tego wszystkiego nie potrafię nie potrafię jej Lauro wybaczyć
to zdecydowanie koniec. Koniec mnie i jej to koniec nigdy nie będzie Vanessy i
Ricka nigdy, i mimo że to ciągle boli, to wiem że przestanie wierzę że będzie
dobrze wiesz. ?. I wierze że się obudzisz, musisz tylko trochę po spać, ale
tylko troszkę dzieciaku dobrze? * odparłem po czym ucałowałem ją w czoło i
wyszedłem z jej pokoju, jakby obchodziła właśnie drzemkę. Wychodząc z jej
pokoju, spojrzałem się na Vanesse. Przeszedłem obok niej po czym powiedziałem
-Chodź musimy pogadać, czekam na dworze.
Nie powiem długo nie czekałem pojawiła się mega szybko.
-Chcesz pogadać o nas? * zapytała z nadzieją
-Tak chce pogadać o naszej znajomość
-Rick bolą mnie te słowa
-Tak jak mnie twoja zdrada chodź * odparłem przechodząc
na drugą stronę w stronę parku, ona podążała za mną aż w końcu szliśmy równym
krokiem.
-Więc nigdy nie wybaczysz mi tego nigdy?
-Nie, nigdy Ci tego nie wybaczę, dla mnie to sprawa skończona, dla Ciebie lepiej żeby też była.
-Nie kochasz mnie * złapała mnie za ramiona bym na nią spojrzał
* spójrz w me oczy, spójrz i powiedz że nic do mnie nie czujesz...
-KOCHAM CIĘ IDIOTKO, ALE NIE MOGĘ BYĆ Z KIMŚ TAKIM JAK
TY.... Nie po tym co mi zrobiłaś
-Rozumiem, a co z naszą przyjaźnią
-Możemy się tylko kolegować dla dobra naszych znajomych
-I nic więcej
-Dokładnie, żadnej przyjaźni, niczego…..