Rozdział 66/70 ,,-Hallo? * Pani Marano odebrała poczułam ogromną panikę….-Witam, nazywam się Vanessa musze Pani powiedzieć coś ważnego…….' By Vanessa Cullen


Perspektywa Ricka






Co czułem?, nie wiem szczerze powiedziawszy był to dla mnie tak ogromny ból że nie wiedziałem czy nie powinienem płakać. Problem polegał na tym że to prawdziwe życie i tutaj nie ma drugiej szansy. Nie ma powrotu do levelu gdzie moja dziewczyna mnie nie zdradza. Było mi przykro więc kiedy poszedłem po kawę wyszedłem na dwór i usiadłem na ławce. Minęło może z 20 minut jak pojawił się Rocky Calum  i  Ell...



-Czemu nie idziesz do Laury? * zapytał Rocky wyciągając fajki



-czemu wyszliście do mnie? * odparłem zabierając mu fajkę



-Przecież nie palisz? * odparł kiedy wyciągnąłem mu fajkę.



-Tsa, miałem nie palić bo byłem z Van teraz po ptakach i mogę palić dalej.



-Co robimy z Rossem? * spytał Ell paląc już dobrze swoją fajkę.



-Nie wiem, jak mu zdradzimy co się stało przyleci tutaj * odparłem.



-A sądzisz że w necie nie trąbią? * zapytał Ell pokazując mi przegląd informacji w necie.



,,Laura Marano znana modelka oraz jedna z najlepszych kobiecych kierowców wyścigowych leży w szpitalu w ciężkim stanie ‘’



-No i zajebiście * odparłem  słysząc w tej samej chwili swój tel spojrzałem na wyświetlacz ,,Ross lynch ‘’ * Sorry stary to dla Twojego dobra * odparłem wyciszając tel i olewając połączenie od niego.



-Długo tak nie pociągniesz on będzie dzwonił do…. * zaczął Rocky ale do niego również zadzwonił, pokazał nam po czym zrobił to samo co ja, więc Ell również to zrobił.



-Dla dobra Laury miał ją totalnie olać czyż nie?, po za tym co mu powiem. Cześć, tak Laura miała wypadek jest w śpiące stary a za 24 godziny dowiemy się dopiero czy przeżyje?! * odparłem wkurzony wypalając fajkę. Wyrzuciłem resztę zgaszonej już fajki do kosza i zacząłem pić kawę.



-Vanessa dała Ci w kość co? *Odparł Rocky



-Tak i ponoć to Laura podsunęła jej faceta bo była sztywna * odparłem opierając się o ławkę.



-Więc co teraz? * zapytał Ell



-No cóż tylko ty i Rydel stary tylko wy jesteście tą szczęśliwą parą.



-Nie wierze w takie zakończenia * odparł główny zainteresowany



-Ja myślałem że to będzie na serio, że w końcu czterech buntowników się zakocha z wzajemnością a jak się okazało>?. Maia zakochała się w Rossie. Ross miał ją gdzieś, ale zakochał się w Laurze. Laura zakochała się w Rossie, wiedząc że nie długo będą razem. Vanessa od początku była pisana Rickowi jednak zrobiła to co zrobiła. No i jakimś cudem Rydel wraz z Ellem są szczęśliwi.



-Myślę Rocky że to nie potrwa długo. * odparł Ell.



-Co nie potrwa długo?, twój związek? * zapytałem.



-nie, mój związek to to na zawsze ja chłopaki się z nią ożenię. Chodziło mi o to że nie będzie szalonej 8. To koniec.



-Dokładnie, a najlepsze jest to że już nie będziemy mieć strażników w postaci dziewczyn stary * odparł do mnie Rocky spojrzałem na niego jak na debila.



 

Perspektywa Rydel




Długo już minęło. Spojrzałam na zegarek. Była godzina 15 jak wyszedł do nas lekarz z zakończoną operacją. A teraz była już 3 nad ranem. Rick nie mógł patrzeć na Vanesse a ja nie mogłam patrzeć na ból Laury. Chociaż miałam osobę kochającą blisko siebie bałam się okropnie bałam. Nagle poczułam dłoń na moim barku a potem pocałunek we włosy.



-Co się dzieje? * spytał mnie obejmując mnie w tali.



-Boję się, tak okropnie boję się tego wszystkiego.



-Ja też, ale nie mów nikomu.



-Co będzie jeśli za 12 godzin umrze? * zapytałam, a wszyscy się na mnie spojrzeli.



-Nie umrze, Laura jest na tyle silna że nie umrze.



-Chciała bym w to wierzyć, jednak ostatnio to co się z nią działo i to co było to takie nie możliwe.



-Uważasz że Laura nie jest silna



-Wcale tego nie powiedziałam, uważam tylko że może jej serce nie wytrzymać tej jej odwagi * wszyscy się zaśmiali



-Ja tam wierze że się uda * odparła Maia



-Kiedy to tak jesteś pewna siebie? * zapytał ją specjalnie Rocky.



-Od tego czasu jak nie jestem z Tobą * odparł jej nie co wkurzony



-Możecie się nie kłócić?, jak tylko Vanessa z Rickiem przestali się kłócić to wy wpadliście w paradę ! * odparłam wkurzona reszta spojrzała na siebie  po czym spojrzeli w drugą stronę



-My po prostu nie mamy sobie nic do powiedzenia * odparł Rick na co Van tylko prychał.



-Wiecie co wierze, wierze wierze że jak Laura się obudzi to skopie wam tyłki * odparłam.



-A ja wierze w to że Laura jak się już zbudzi to zrobi wszystko by nas zeswatać powrotem * zaśmiał się Rocky a wraz z nim wszyscy.



I tak spędziliśmy właśnie najbliższe i najgorsze 12 godzin. Rick jak tylko coś powiedział to Vanessa musiała się odezwać .

 

Perspektywa Vanessy

 


Chodziłam w tą i powrotem. Martwiłam się o Laurę która leżała tak spokojnie. Czy to możliwe że taki czeka ją koniec?. Wyciągnęłam tel by znów zadzwonić do jej rodziców. Strasznie się denerwowałam byłam gotowa, gotowa na rozmowę z nimi.



-Hallo? * Pani Marano odebrała poczułam ogromną panikę….-Witam, nazywam się Vanessa musze Pani powiedzieć coś ważnego…….