Rozdział 69/70 ,,-Laura, jestem idiotką wiesz i wiem że powiedziała byś mi to gdybyś teraz była wśród nas. Nie wiem jak mam żyć, jak mam się zachowywać jak mam przebywać z nim w jednym pomieszczaniu. Jak mamy być tylko znajomymi przecież ja go kocham on jest moim życiem i doskonale o tym wie, doskonale wie że nie da rady długo być beze mnie, bo ja nie dam nie dam rady. Boże jakbym chciała żebyś tutaj była skopała mi tyłek i powiedziała że ten Zing serio istnieje wiesz?. Teraz było by mi to cholernie potrzebne…. '' By Vanessa Cullen

 


Perspektywa Laury

 


Przechodziłam właśnie korytarzem, widziałam jak, czułam jak mężczyźni rozbierają mnie wzrokiem, prychłam olewając ich jak zwykle. Szłam do jednego jednego kolesia który tradycyjnie spędzał długą przerwę na hali by porzucać do kosza. Oparłam się o drzwi i spoglądałam jak rzuca do kosza. Czy to na scenie, czy to na basenie, czy to w garniturze, czy jako łobuz, czy jako grzeczny chłopiec…. Zawsze taki hmy…….



-Co tutaj robisz… ?* zapytał mnie obiecany od dawna chłopak, tak byliśmy para, nie wiem jakim cudem ale byliśmy nią.



-Ależ brzydko mnie witasz, mój chłopaku * odparłam podchodząc do niego nie co bliżej.


-Nie jestem z tych grzecznych



-Grzecznych, łobuz, dupek, przystojniak




-Ty to przyszłaś mnie chwalić czy obrażać.?



-A jak uważasz? * zapytałam zabierając mu piłkę i rzucając do kosza, oczywiście trafiłam przez co blondyn się zaśmiał.



-Rzucasz lepiej niż połowa moich zawodników.



-może powinnam być w drużynie? * odparłam kiedy znalazł się za mną by specjalnie mnie macać.



-Oj nie, wtedy wgl nie mógłbym się skupić na grze  * odparł, a ja czułam no kurwa czułam jak jego usta zbliżają się niebezpiecznie do mojej szyj.



-To chyba dobrze nie uważasz? * odparłam, wtedy on pojawił się za mną. Dotykał moich dłoni i dźwignął je w górę byśmy razem rzucili do kosza.  Obrócił mnie w swoją stronę po czym namiętnie pocałował a ja odwzajemniła pocałunek no przecież przez to przyszłam do niego….. Ale on jak to on Ross Lynch zepsuł namiętny pocałunek przerywając.



-Co to było z tym Maxem na lekcji?, podrywałaś go? * odparł patrząc w moje oczy, zaśmiała się ja i podrywała on jest zbyt głupi.



-To mnie chłopcy podrywają a nie ja ich * odparłam jakby do jego ust a nie do niego odsunęłam się delikatnie ale złapał mnie w tali bym była blisko niego.



-Nie lubię jak się oddalasz



-Nie lubię jak mnie posądzasz


-Jestem po prostu




-Zazdrosny Rossie Lynch zazdrosny o mnie..?





-Laura Marano, jesteś najseksowniejsza laską w szkole, powiedz mi jak mam nie być zazdrosny o Ciebie.



-Zabawne * odparłam uciekając od pocałunku od niego * na tobie wieszają się laski a ja nie jestem zazdrosna



-Oj jesteś i to bardzo



-Jaja sobie robisz



-Nie robię jesteś okropnie o mnie zazdrosna



-Wale nie * odparłam uciekając z jego mocnego uchwytu i porywając piłkę zaczęłam ją kozłować, prawda jest taka że jestem cholernie zazdrosna o tego cfela ale przecież mu się nie przyznam. Miałam rzucać już do kosza kiedy złapał mnie na nowo w tali po czym okręcił się ze mną kilka razy aż w końcu złożył namiętny pocałunek na moich ustach. Odwzajemniłam oczywiście zadowolona że nasza kłótnia właśnie się zakończyła.



-oho o to zakochańce * odparła Vanessa wchodząc do Sali wtulona z Rickiem. Spojrzeliśmy na nich po czym zaczęliśmy się chichrać. Wiedzieliśmy oboje z Rossem że to zawsze Van i Rick byli zakochańcami. I to ich rola, ale tym razem no cóż, jedno mogę wam powiedzieć Ross lynch to moje Zing, zawsze nim był i zawsze nim będzie. Moja jedyna miłość i chociaż bym miała zginąć czy umrzeć będę umierała ze świadomością że był mój że byliśmy razem bo byliśmy sobie przeznaczeni zdecydowanie to miłość od pierwszego wejrzenia……

 

Obecnie :



 

Perspektywa Vanessy



Siedziałam u Laury w pokoju trzymając ją mocno za rękę i opowiadając o mojej rozmowie z Rickiem byłam w takim stanie że nie chciałam wyjść z jej pokoju chociaż wiedziałam że inni też chcą z nią pogadać. Jeden głupi wybryk jedna jedyna głupota i straciłam go, straciłam miłość mojego życia.



-Laura, jestem idiotką wiesz i wiem że powiedziała byś mi to gdybyś teraz była wśród nas. Nie wiem jak mam żyć, jak mam się zachowywać jak mam przebywać z nim w jednym pomieszczaniu. Jak mamy być tylko znajomymi przecież ja go kocham on jest moim życiem i doskonale o tym wie, doskonale wie że nie da rady długo być beze mnie, bo ja nie dam nie dam rady. Boże jakbym chciała żebyś tutaj była skopała mi tyłek i powiedziała że ten Zing serio istnieje wiesz?. Teraz było by mi to cholernie potrzebne….



-A tak to godzina, minuta, sekunda dni, tygodnie, miesiące lecą a ty tutaj leżysz całkiem sama i nie mam pojęcia jak mam Cię dobudzić. Czy jakby pojawił się Ross to byś się obudziła jak wtedy w szpitalu twierdząc że zaszyty przestał działać. To jeden z waszych pocałunków a ja dalej mam nadzieje że wtedy to on zadziałał i chciała bym wierzyć, wierzyć w to że będziecie razem mimo że on wyjechał nie daje znaku życia, zmienił numer i wszystko tylko by nie mieć z nami nic wspólnego, ale czy jakby dowiedział się że leżysz w szpitalu to co przyjechał by pożegnać się z Tobą?. Przyjechał by płakać, czy rozpatrzeć. A może olał by to że umierasz?. Kto to wie, tak strasznie za tobą tęsknie strasznie, okropnie,. Kocham Cię, i wiedz że zawsze będę przy Tobie zawsze dopóki moje serce same jeszcze bije * odparłam po czym wstałam i otworzyłam drzwi by wyjść spojrzałam jeszcze raz na moją ślicznotkę, zdecydowanie to śpiący anioł. Jest taka spokojna, jakby nic się nie działo. Jakby jej serce nie musiało już wgl istnieć. Jakby jej ciało mówiło zabierzcie mnie stąd ja i tak do was nie wrócę….