Rozdział 61/70 ,,Przestań się na mnie wydzierać, nie rozumiem Cię już kompletnie. Pierdolisz mi w głowie!. Pocałunek w szpitalu ok, może tabletki nie działały albo udawałaś. Nie nic nie pamiętam. Ale później pocałunek w samochodzie na wyścigu?. Masz jakieś zaniki pamięci czy co?. Ja to czułem czułem kurwa i czuje to teraz. '' By Ross Lynch


Perspektywa Rossa

 

-No i wkrótce nie będziesz musiała. Po za tym sam sobie radze.



-Tak dzisiaj udowodniłeś jak sobie radzić. Brawo normalnie. W mordę byś dostał od nowego.



-Nie dostał bym on by dostał.



-Dostał byś i Twoja bajka by się skończyła.



-Czy możemy wejść do domu i pogadać.



-Nie nie idę do żadnego środka!



-Przestań się na mnie wydzierać, nie rozumiem Cię już kompletnie. Pierdolisz mi w głowie!. Pocałunek w szpitalu ok, może tabletki nie działały albo udawałaś. Nie nic nie pamiętam. Ale później pocałunek w samochodzie na wyścigu?. Masz jakieś zaniki pamięci czy co?. Ja to czułem czułem kurwa i czuje to teraz. 



-Jak możesz być takim kłamcą.



-Ja kłamca, spójrz mi w oczy i powiedz że żadne z naszych pocałunków nie zrobił na Ciebie żadnego wrażenia.>?



-Żaden z pocałunków nie zrobił na mnie wrażenia * odparła bez mrugnięcia okiem. Dlatego musiałem spróbować.  


 




  Musnąłem jej usta a ona odwzajemniła pocałunek. Kiedy zanurzała się w moich pocałunkach. Odcinałem się od niej * Oho świetnie Ci idzie. Po co to robisz?, po co udajesz!



-Ja nic nie udaje



-Jakoś Ci nie wierze



-Ross odpieprz się



-Z przyjemnością, ale przestań zachowywać się jak pieprzona pani wszystkiego. Przestań zachowywać się tak jakby coś nas łączyło. A może jesteśmy razem hmy?. I ja o czymś nie wiem.



-Pierdolisz głupoty Lynch.



-Jasne.

 

Perspektywa Vanessy



Wiem, nie powinnam się tak unoście i denerwować że Laura kłamała. Może nie miała ochoty chwalić się tym że się pomyliła?. Może wolała nie zdradzać nic bo lepiej się z tym czuła. Może po prostu…



Nie tego nie da się inaczej wytłumaczyć, właśnie chodziłam w jedną i drugą stronę po pokoju a oprócz mnie w pokoju była jeszcze Maia i Rydel. Maia udawała że odrabia lekcje a Rydel coś wywalała. Była wściekła.



-Co powinniśmy zrobić? * zapytała wpatrując się w zeszyt.



-Nie wiem * odparła Maia.



-Mimo wszystko powinniśmy ją wspierać. Zwłaszcza teraz * odparła do dziewczyn.



-Ale kłamała?. Czemu to robiła?! * odparła brunetka



-Myślę że chciała Cię chronić tak samo jak wtedy gdy dowiedziała się że jesteś zakochana w Rossie. Ona zawsze chce nas chronić. A kiedy my ją będziemy chronić? * odparła Rydel.



-No właśnie, dzisiaj ma wyścig  a my co? Nie idziemy?. Powinniśmy tam być i jej mocno kibicować * odparła a dziewczyny wstały.


-Dokładnie to powinniśmy zrobić .* No i zrobiłyśmy wsiadłyśmy w samochód i ruszyłyśmy w kierunku gdzie był ostatni w tym roku wyścig. Kiedy dotarłyśmy na miejsce i zajęłyśmy swoje miejsce, byłyśmy w szoku chłopcy też byli. Stanęłyśmy obok nich.



-Cześć skarbie * odparł do mnie Rick, podeszłam do niego i złożyłam buziaka na jego wargach. Spoglądaliśmy na siebie… I gdy nie reszta…..



-Co jest grane? * zapytała zdziwiona Mia.



-Laura przegrywa * odparł Rocky * Myślę że to przez to że myśli że jest sama * odparł a ja spojrzałam na niego i na resztę.



-A gdzie Ross?



-Nie chce jej widzieć to raz * zaczął Rocky



-Spotkał się z jakąś laską to dwa * odparł Rick.



-Pewnie ją przeleci to trzy * odparł Ell za co oberwał od Rydel.



Tak tym razem Laura przegrała, ale byliśmy byliśmy wszyscy i to się liczyło….

 

Dokładnie mówiąc miesiąc później



OSTATNI DZIEŃ SZKOŁY / PRZEDSTAWIENIE / WYBÓR KRÓLA I KRÓLOWEJ BALU /ŻEGNAJ ROSS


Perspektywa Laury



Chciała bym żeby czas tak szybko nie biegł. Właśnie dowiedziałam się że jestem królową szkoły, a Ross Królem. To my będziemy rządzić w przyszłym roku, a właściwie ja bo jego nie będzie. Ciągle się kłóciliśmy i zwykła rozmowa była jakimś koszmarem. A przedstawienie, moi drodzy ledwo na siebie spoglądaliśmy, a pocałunek na koniec który miał być wgl się nie odbył. I chociaż Rydel wraz z Vanessa błagały bym poszła się pożegnać z nim na lotnisku  nie chciałam tego zrobić. Czułam że lepiej aby przestał dla mnie istnieć. Aby on nie istniał. Czy nie była bym bardziej szczęśliwsza gdybym nigdy go nie spotkała gdybym nigdy go nie poznała było by lepiej. Spojrzałam w niebo zobaczyłam unoszący się w górę. Wiedziałam tylko jedno, zaczynam nowe życie.



 

-Żegnaj Rossie Lynch…. * odparłam



 

-Żegnaj Laura Marano…. * odparł blondyn spoglądając na szybę przez okno…….