Perspektywa Rossa
-No i wkrótce nie będziesz musiała. Po za tym sam sobie
radze.
-Tak dzisiaj udowodniłeś jak sobie radzić. Brawo
normalnie. W mordę byś dostał od nowego.
-Nie dostał bym on by dostał.
-Dostał byś i Twoja bajka by się skończyła.
-Czy możemy wejść do domu i pogadać.
-Nie nie idę do żadnego środka!
-Przestań się na mnie wydzierać, nie rozumiem Cię już
kompletnie. Pierdolisz mi w głowie!. Pocałunek w szpitalu ok, może tabletki nie
działały albo udawałaś. Nie nic nie pamiętam. Ale później pocałunek w
samochodzie na wyścigu?. Masz jakieś zaniki pamięci czy co?. Ja to czułem
czułem kurwa i czuje to teraz.
-Jak możesz być takim kłamcą.
-Ja kłamca, spójrz mi w oczy i powiedz że żadne z naszych
pocałunków nie zrobił na Ciebie żadnego wrażenia.>?
-Żaden z pocałunków nie zrobił na mnie wrażenia * odparła bez mrugnięcia okiem. Dlatego musiałem spróbować.
Musnąłem jej usta a ona odwzajemniła pocałunek.
Kiedy zanurzała się w moich pocałunkach. Odcinałem się od niej * Oho świetnie
Ci idzie. Po co to robisz?, po co udajesz!
-Ja nic nie udaje
-Jakoś Ci nie wierze
-Ross odpieprz się
-Z przyjemnością, ale przestań zachowywać się jak
pieprzona pani wszystkiego. Przestań zachowywać się tak jakby coś nas łączyło.
A może jesteśmy razem hmy?. I ja o czymś nie wiem.
-Pierdolisz głupoty Lynch.
-Jasne.
Perspektywa Vanessy
Wiem, nie powinnam się tak unoście i denerwować że Laura
kłamała. Może nie miała ochoty chwalić się tym że się pomyliła?. Może wolała
nie zdradzać nic bo lepiej się z tym czuła. Może po prostu…
Nie tego nie da się inaczej wytłumaczyć, właśnie
chodziłam w jedną i drugą stronę po pokoju a oprócz mnie w pokoju była jeszcze
Maia i Rydel. Maia udawała że odrabia lekcje a Rydel coś wywalała. Była
wściekła.
-Co powinniśmy zrobić? * zapytała wpatrując się w zeszyt.
-Nie wiem * odparła Maia.
-Mimo wszystko powinniśmy ją wspierać. Zwłaszcza teraz *
odparła do dziewczyn.
-Ale kłamała?. Czemu to robiła?! * odparła brunetka
-Myślę że chciała Cię chronić tak samo jak wtedy gdy
dowiedziała się że jesteś zakochana w Rossie. Ona zawsze chce nas chronić. A
kiedy my ją będziemy chronić? * odparła Rydel.
-No właśnie, dzisiaj ma wyścig a my co? Nie idziemy?. Powinniśmy tam być i jej mocno kibicować * odparła a dziewczyny wstały.
-Dokładnie to powinniśmy zrobić .* No i zrobiłyśmy wsiadłyśmy w samochód i ruszyłyśmy w kierunku gdzie był ostatni w tym roku wyścig. Kiedy dotarłyśmy na miejsce i zajęłyśmy swoje miejsce, byłyśmy w szoku chłopcy też byli. Stanęłyśmy obok nich.
-Cześć skarbie * odparł do mnie Rick, podeszłam do niego
i złożyłam buziaka na jego wargach. Spoglądaliśmy na siebie… I gdy nie
reszta…..
-Co jest grane? * zapytała zdziwiona Mia.
-Laura przegrywa * odparł Rocky * Myślę że to przez to że
myśli że jest sama * odparł a ja spojrzałam na niego i na resztę.
-A gdzie Ross?
-Nie chce jej widzieć to raz * zaczął Rocky
-Spotkał się z jakąś laską to dwa * odparł Rick.
-Pewnie ją przeleci to trzy * odparł Ell za co oberwał od
Rydel.
Tak tym razem Laura przegrała, ale byliśmy byliśmy
wszyscy i to się liczyło….
Dokładnie mówiąc miesiąc później
OSTATNI DZIEŃ SZKOŁY / PRZEDSTAWIENIE / WYBÓR KRÓLA I
KRÓLOWEJ BALU /ŻEGNAJ ROSS
Perspektywa Laury
Chciała bym żeby czas tak szybko nie biegł. Właśnie
dowiedziałam się że jestem królową szkoły, a Ross Królem. To my będziemy
rządzić w przyszłym roku, a właściwie ja bo jego nie będzie. Ciągle się
kłóciliśmy i zwykła rozmowa była jakimś koszmarem. A przedstawienie, moi drodzy
ledwo na siebie spoglądaliśmy, a pocałunek na koniec który miał być wgl się nie
odbył. I chociaż Rydel wraz z Vanessa błagały bym poszła się pożegnać z nim na
lotnisku nie chciałam tego zrobić.
Czułam że lepiej aby przestał dla mnie istnieć. Aby on nie istniał. Czy nie
była bym bardziej szczęśliwsza gdybym nigdy go nie spotkała gdybym nigdy go
nie poznała było by lepiej. Spojrzałam w niebo zobaczyłam unoszący się w górę.
Wiedziałam tylko jedno, zaczynam nowe życie.
-Żegnaj Rossie Lynch…. * odparłam
-Żegnaj Laura Marano…. * odparł blondyn spoglądając na
szybę przez okno…….