Rozdział 59/60 ,,Trzymaj się od niej z daleka. '' By Rickier Coll

 


Perspektywa Rossa


Vanessa powiedziała wszystkim. Rydel, Rocky, Ell patrzyli na nas jak na najgorszych. Natomiast Maia była obrażona ale to tylko dlatego że z nią nie byłem w związku. Spojrzałem na Laurę, wcale nie interesowało mnie to co dzieje się na Sali. Jak inni śpiewają jak śpiewa Rick chciałem widzieć minę Laury, jak bardzo jest szczęśliwa z tego powodu. Jak bardzo jest szczęśliwa dlatego że to przez nią oni wiedzą. A było tak pięknie.



-Przestaniesz się na mnie lampić? * odparła wspomniana brunetka.



-Po to mam oczy głupia krowo.


-Spadaj na drzewo * I wtedy usłyszałem



-Przechodzi dalej, może zaczniemy od Panów?, jako pierwszy z liczbą 98 procent.



1.Ross Lynch klasa 1 98 procent

2. Noah klasa 2 90 procent

3. Alex klasa 3 85 procent



A teraz moi drodzy dziewczyny *Odparł dyrektor a ja stojąc na scenie spoglądałem na lampę, dziewczyny spoglądały na mnie jednak ja miałem to gdzieś. Zastanawiałem się tylko na tym jak uratować przyjaźń, tak wiem wkrótce wyjeżdżam a to nie oznacza końca długoletniej przyjaźni. * Dziewczyny które zostają to jako pierwsza z liczbą 98 procent...


1. Viktoria klasa 3 98 procent 

2. Maia klasa 3 87 procent

3.  Laura klasa 1 70 procent



Wszyscy zaczęli się tulić. Wszyscy byli szczęśliwi. Oprócz mnie i Laury, spojrzeliśmy na siebie wiedząc że nie możemy się przytulić, nie możemy się dotknąć. Nie możemy tego wszystkiego zatrzymać. Nie możemy udać że udawaliśmy, nie możemy powiedzieć sobie jak bardzo się nie nawiedzimy. Nie możemy nic a nic zrobić.



Perspektywa Ricka



Następnego dnia, trzymałem się jak najdalej Rossa. Byłem skupiony na tym by rzucać do kosza. Tak byłem  na Sali sportowej i nie trafiałem do kosza z bardzo bliskiej odległość. Byłem wkurzony, kiedy dowiedziałem się że Ross i Laura udawali. Świetnie udawali i to mnie najbardziej wkurzało. Nie trafiłem w środek tylko w tarcze która odbiła piłkę a kto ją złapał?. No zgadnij sam Ross Lynch. Spojrzałem na niego po czym wrednie odparłem.



-Oddawaj!



-Nie, do póki nie pogadamy.



-Nie mamy sobie nic do powiedzenia.



-A mnie się wydaje że mamy sobie sporo do powiedzenia.



-Raczej nie.



-Ross..



-Rick przestań zachowywać się jak plant!



-To ty przestań zachowywać się jak gówniany pan.



-Ja się tak zachowuje?



-Tak, chłopie zainteresowała się Tobą najładniejsza dziewczyna w szkole. Najładniejsza a ty co?. Jaja sobie z niej robisz?. Kocham ją?, zakochałem się a potem oj wiesz co odwidziało mi się?



-Doskonale wiesz że nie potrafię się zakochać !!!!



-Ale teraz się zakochałeś matole! * odparłem wkurzony a Ross spojrzał na mnie rzucił do kosza. Spojrzałem na niego a potem na piłkę nie trafił. * A co może to też kłamstwo?



-Tak kłamstwo, nie mam pojęcia co do niej czuje, rozumiesz?, rozumiesz mnie stary?. Myślałem Wow zakochałem się to ta dziewczyna w której się zakochałem do której coś czuje. A tu nic, nic nie było.



-Nigdy nic nie było?



-Może tylko mi się Rick podobała ale to każdemu, każdemu się ta laska podoba.



-Tak to prawda. Ale miłość nie polega tylko na podobaniu się * odparłem rzucając do kosza.



-Wybacz mi?



-Wybaczę, ale pod jednym warunkiem.



-Jaki sobie warunek wybrałeś?



-Trzymaj się od niej z daleka.



-Spokojnie zamierzam * odparł  po czym obaj zaczęliśmy rzucać do kosza, tym razem radziliśmy sobie, tym razem było o wiele lepiej no i co najważniejsze trafialiśmy…..