Rozdział 25/30 ,,Tak jestem.... Laura to coś, czego nigdy nie czułam i wiem że Rydel i Van też to czują. My jesteśmy zakochane w tych łobuzach '' By Maia Mitchell

Perspektywa Mai




Wyciągnęłam Laurę na spacer, chociaż tego strasznie nie chciała. Ciągle płakała, nie miała zamiaru nikomu się pokazywać, dlatego poszłyśmy do parku. Usiadłyśmy na ławce przy fontannie.



-Tak mi przykro, naprawdę bardzo mi przykro * odparłam również płacząc.



-Jesteś w nim zakochana? * zapytała mnie patrząc na mnie szklącymi się oczami



-Tak jestem * odparłam pewna siebie * Laura to coś, czego nigdy nie czułam i wiem że Rydel i Van też to czują. My jesteśmy zakochane w tych łobuzach * odparłam szczerze czekając na jej reakcje. Jednak nie nachodziła nie było płaczu nie było wrzasku nic nie było. Siedziałyśmy tak w ciszy, a ja bałam się że z Laurą jest coraz gorzej. Jednak po dłuższej nie co chwili, oj za długiej zdecydowanie sądzę odezwała się.



-Jak miała bym przeciwstawić się miłość?, nie rozumiem ich. Ralffi od razu pochwalił się chłopakom tym że miał swój pierwszy pocałunek z Rydel. A ona?, co ona czuje?, może go nie lubi jednak?, przecież powinna skakać ze szczęścia.



-Skakała bym ale bałam się * odparła Rydel siadając przed Laurą. Złapała ją za obie dłonie. * Bolało mnie to że nie mogę podzielić się tym z przyjaciółką.




-A ja, a ja!, wcale nie szaleje za Rickiem o nie, on mnie tylko pocałował. To nic nie znaczy * odparła Van siadając koło Laury * doskonale wiesz że bym Ci wszystko powiedziała. Przecież jestem plotkarą.



-Jak mogłyście bać się mi powiedzieć>? * zapytała raz jeszcze Laura. * Vanessa od dnia kiedy obroniłaś mnie przed tym chłopcem minęło już tak wiele lat. Dziewczyno!!!, a ty nie pamiętasz naszego pierwszego spotkania?, zmierzyłyśmy się która jest lepsza w podrywaniu.



-I wygrałaś * zaśmiała się do Laury Rydel.



-No i ty Maia. Kochanie, gdybyś nie przeprowadziła się 1056 raz nigdy byśmy się nie spotykały * odparła tuląc mnie do siebie, a ja przytuliłam ją.



-Tak bardzo was kocham!! * odparła Vanessa przytulając się do pleców Laury.



-Ej ja też was kocham!!! * krzyknęła Rydel tuląc naszą trójkę. Kiedy się od siebie oderwałyśmy zaczęłyśmy się śmiać.







-Jak mogli nas poróżnić łobuzy.



-Oj bo to łobuzy…. * zaczęła Rydel ale Laura nie pozwoliła im do kończyć.



-Proszę was, nawet nie wspominajcie, jeśli ich kochacie to śmiało bądźcie z nimi ale błagam was mamy zadanie do wykonania * odparła Laura a my zaśmiałyśmy.



-Po pierwsze Vanessa i Laura muszą wrócić na listę, po drugie trzeba jakoś dostać się do tego teatrzyku pokażemy kurwa klasę. Po trzecie….



-Musze wygrać jutrzejszy wyścig * odparła brunetka a ja spojrzałam na nią.



-Boże a ty nawet nie miałaś jazdy próbnej* krzyknęłam.



-Wiem, ale jakoś to będzie



-Jakoś?, a jeśli się zabijesz?



-Oj nie przesadzaj, nie pisz mi czarnego scenariusza.



 

Perspektywa Laury….

 

Dzień wyścigu…..




Siedziałam już w samochodzie, dziewczyny siedziały na trybunach a ich ideały razem z nimi. Ross przyprowadził…. Jak jej to było.?



-Laura? * zapytał się mnie mój pilot.



-Tak?



-Wszystko jasne?



-Tak próbuje się skupić * odparłam a ten jak na zawołanie się zamknął. Siedziałam w moim samochodzie, dziewczyny siedziały na trybunach w towarzystwie swoich ideałów. Czyli naszych szkolnych łobuzów. Ross też przyprowadził jakąś. Ponoć są w doskonałym związku i dobrze. A teraz o mnie….No dobra…..Szybko…. Szybkość……..Szybkość…… ( Niczym kreskówka Auto ). Jestem Laura Marano mam 16 lat. Chodzę do pierwszej klasy Liceum. Jestem uważana za najładniejszą dziewczynę w szkole. Kocham się uczyć. Dlaczego Ross przyszedł z inną laską?. Co!. Laura uspokój się co Ci odwala. Ross ma inną dziewczynę…..Jeszcze raz spokój….. Laura Marano mam 16 lat, chodzę do pierwszej klasy. Jestem najładniejszą dziewczyną. A mimo to i tak przyszedł z jakąś laską>?. Zaraz się rozkleję.




-Laura..?



-Tak, czy możesz ciszej myśleć? * zapytał mnie pilot.



-Jasne przepraszam * odparłam patrząc na niego. Cieszyłam się że nie jadę sama. Przez radio odezwał się drugi pilot pomocnik, daje wskazówki itp.



-Laura, na spokojnie. Dzisiaj są dwa konkursy. Dasz radę. Wierze w Ciebie.



-Wiem * zaśmiałam się. Ruszając, spokojnie wyjechałam z boksu by dojechać do mojej linii. Startowałam z 16. Moje szczęśliwa Liczba jak zawsze.



Trener miał racje pierwszy wyścig to bułka z masłem wygrałam. Jednak czekał mnie kolejny 100 kółek i największy rywal na świecie Domino. Jednak ja skupiałam się na okrężnicach . Na niczym innym.



-Laura, doskonale uważaj na numer 58 ciągle na ogonie.



-Nie ma problemu. * odparłam, ale nagle poczułam że coś jest nie tak  z biegami.



-Mam problem z biegami * odparłam ale nikt mi nic nie odpowiedział. Minęła 100 okrążenie i metę a mój samochód dalej jechał.   * Andrew, Andrew!!! * wydarłam się ale drugi pilot mnie nie słyszał. Za to Max spojrzał na mnie czułam to.



-Co się dzieje? * odparł nie co zmieszany.



-Siadła mi elektronika, nie słyszę bazy. * odparłam chcąc nie co przyhamować. * I hamulce.



-Co?! * warknął Max.



-Chce powiedzieć Ci tylko to że przed nami naj niebezpieczniejszy zakręt a ja nie mam ani płynu w biegach, ani sprawnego hamulca.




-Co zamierzasz zrobić? * zapytał kiedy zaczęłam kręcić opony w drugą stronę.



-Uratować Ciebie * odparłam czując już całkowity nacisk na bok kół.



-Zwariowałaś!



-Nawet mnie nie denerwuj, to są ostatnie chwilę mojego życia * odparłam próbując jednak wyhamować biegami. Ale to nic, miałam wrażenie że mój samochód jedzie jeszcze szybciej. Przywaliliśmy w ścianę, samochód tak pięknie skręcił że to od mojej strony wbiło. Max był cały. Spojrzałam na niego po raz ostatni. Po czym zemdlałam…..