Perspektywa Mai
Wyciągnęłam Laurę na spacer, chociaż tego strasznie nie
chciała. Ciągle płakała, nie miała zamiaru nikomu się pokazywać, dlatego poszłyśmy
do parku. Usiadłyśmy na ławce przy fontannie.
-Tak mi przykro, naprawdę bardzo mi przykro * odparłam
również płacząc.
-Jesteś w nim zakochana? * zapytała mnie patrząc na mnie
szklącymi się oczami
-Tak jestem * odparłam pewna siebie * Laura to coś, czego
nigdy nie czułam i wiem że Rydel i Van też to czują. My jesteśmy zakochane w
tych łobuzach * odparłam szczerze czekając na jej reakcje. Jednak nie
nachodziła nie było płaczu nie było wrzasku nic nie było. Siedziałyśmy tak w
ciszy, a ja bałam się że z Laurą jest coraz gorzej. Jednak po dłuższej nie co
chwili, oj za długiej zdecydowanie sądzę odezwała się.
-Jak miała bym przeciwstawić się miłość?, nie rozumiem
ich. Ralffi od razu pochwalił się chłopakom tym że miał swój pierwszy pocałunek
z Rydel. A ona?, co ona czuje?, może go nie lubi jednak?, przecież powinna
skakać ze szczęścia.
-Skakała bym ale bałam się * odparła Rydel siadając przed
Laurą. Złapała ją za obie dłonie. * Bolało mnie to że nie mogę podzielić się
tym z przyjaciółką.
-A ja, a ja!, wcale nie szaleje za Rickiem o nie, on mnie
tylko pocałował. To nic nie znaczy * odparła Van siadając koło Laury *
doskonale wiesz że bym Ci wszystko powiedziała. Przecież jestem plotkarą.
-Jak mogłyście bać się mi powiedzieć>? * zapytała raz
jeszcze Laura. * Vanessa od dnia kiedy obroniłaś mnie przed tym chłopcem minęło
już tak wiele lat. Dziewczyno!!!, a ty nie pamiętasz naszego pierwszego spotkania?,
zmierzyłyśmy się która jest lepsza w podrywaniu.
-I wygrałaś * zaśmiała się do Laury Rydel.
-No i ty Maia. Kochanie, gdybyś nie przeprowadziła się
1056 raz nigdy byśmy się nie spotykały * odparła tuląc mnie do siebie, a ja
przytuliłam ją.
-Tak bardzo was kocham!! * odparła Vanessa przytulając
się do pleców Laury.
-Ej ja też was kocham!!! * krzyknęła Rydel tuląc naszą
trójkę. Kiedy się od siebie oderwałyśmy zaczęłyśmy się śmiać.
-Jak mogli nas poróżnić łobuzy.
-Oj bo to łobuzy…. * zaczęła Rydel ale Laura nie
pozwoliła im do kończyć.
-Proszę was, nawet nie wspominajcie, jeśli ich kochacie
to śmiało bądźcie z nimi ale błagam was mamy zadanie do wykonania * odparła
Laura a my zaśmiałyśmy.
-Po pierwsze Vanessa i Laura muszą wrócić na listę, po
drugie trzeba jakoś dostać się do tego teatrzyku pokażemy kurwa klasę. Po
trzecie….
-Musze wygrać jutrzejszy wyścig * odparła brunetka a ja
spojrzałam na nią.
-Boże a ty nawet nie miałaś jazdy próbnej* krzyknęłam.
-Wiem, ale jakoś to będzie
-Jakoś?, a jeśli się zabijesz?
-Oj nie przesadzaj, nie pisz mi czarnego scenariusza.
Perspektywa Laury….
Dzień wyścigu…..
Siedziałam już w samochodzie, dziewczyny siedziały na
trybunach a ich ideały razem z nimi. Ross przyprowadził…. Jak jej to było.?
-Laura? * zapytał się mnie mój pilot.
-Tak?
-Wszystko jasne?
-Laura..?
-Tak, czy możesz ciszej myśleć? * zapytał mnie pilot.
-Jasne przepraszam * odparłam patrząc na niego. Cieszyłam
się że nie jadę sama. Przez radio odezwał się drugi pilot pomocnik, daje
wskazówki itp.
-Laura, na spokojnie. Dzisiaj są dwa konkursy. Dasz radę.
Wierze w Ciebie.
-Wiem * zaśmiałam się. Ruszając, spokojnie wyjechałam z
boksu by dojechać do mojej linii. Startowałam z 16. Moje szczęśliwa Liczba jak
zawsze.
Trener miał racje pierwszy wyścig to bułka z masłem
wygrałam. Jednak czekał mnie kolejny 100 kółek i największy rywal na świecie Domino.
Jednak ja skupiałam się na okrężnicach . Na niczym innym.
-Laura, doskonale uważaj na numer 58 ciągle na ogonie.
-Nie ma problemu. * odparłam, ale nagle poczułam że coś
jest nie tak z biegami.
-Mam problem z biegami * odparłam ale nikt mi nic nie
odpowiedział. Minęła 100 okrążenie i metę a mój samochód dalej jechał. * Andrew,
Andrew!!! * wydarłam się ale drugi pilot mnie nie słyszał. Za to Max spojrzał
na mnie czułam to.
-Co się dzieje? * odparł nie co zmieszany.
-Siadła mi elektronika, nie słyszę bazy. * odparłam chcąc
nie co przyhamować. * I hamulce.
-Co?! * warknął Max.
-Chce powiedzieć Ci tylko to że przed nami naj
niebezpieczniejszy zakręt a ja nie mam ani płynu w biegach, ani sprawnego hamulca.
-Co zamierzasz zrobić? * zapytał kiedy zaczęłam kręcić
opony w drugą stronę.
-Uratować Ciebie * odparłam czując już całkowity nacisk
na bok kół.
-Zwariowałaś!
-Nawet mnie nie denerwuj, to są ostatnie chwilę mojego
życia * odparłam próbując jednak wyhamować biegami. Ale to nic, miałam wrażenie
że mój samochód jedzie jeszcze szybciej. Przywaliliśmy w ścianę, samochód tak
pięknie skręcił że to od mojej strony wbiło. Max był cały. Spojrzałam na niego
po raz ostatni. Po czym zemdlałam…..