Rozdział 14/20 ,,Chodź prześpisz się....'' By Ross lynch




Perspektywa Laury

Zakochiwałam. Prosto z mostu, zakochuję się w tym cymbale, i chociaż wiem że na dobre mi to nie wyjdzie. Próbuje. Weszłam na samą górę. Nie powiem byłam strasznie spytana weszła w butach na koturnie. Ah to ja. Usiadłam i spojrzałam w gwiazdy.



-Oho, ktoś znalazł kryjówkę. * odparł znajomy mi głos. Spojrzałam na niego


-Chcesz dołączyć?


-Pytasz mnie czy chce wejść na własną bazę?


-O tak zdecydowanie o to pytam, pan pieprzony, pan wszystkiego


-Oho Laura? * zapytał, zaniepokojony Ross po czym usiadł obok mnie i zabrał mi kubek


-Alkohol mi szkodzi


-No właśnie widzę, ile tego wypiłaś>?


-Tylko ten kubek


-Ten kubek? * złapał się za głowę i zaczął się chichrać.


-Co tak Cię śmieszy? Źle się czuje


-Laura? * zapytał spanikowany.


-Mam wrażenie że dostałam pigułkę gwałtu


-Jasne bo ktoś chce Cię bzyknąć * odparł śmiejąc się. Ale po chwili złagodniał ale to tylko dlatego że ja zaczęłam odlatywać……


 

Perspektywa Rossa


Za dużo dziewczyn kleiło się do mnie, po tym jak rozstałem się z Olivią. Wymyśliła sobie że mnie i Laurę coś łączy też mi coś. Postanowiłem wyjść na świeże powietrze. I wtedy zobaczyłem postać na drzwi. Szybko weszłem na nie, a kiedy zobaczyłem Laurę uśmiechnąłem się.


-Oho, ktoś znalazł kryjówkę.


-Chcesz dołączyć?


-Pytasz mnie czy chce wejść na własną bazę?


-O tak zdecydowanie o to pytam, pan pieprzony, pan wszystkiego.


-Oho Laura?


-Alkohol mi szkodzi


-No właśnie widzę, ile tego wypiłaś>?


-Tylko ten kubek


-Ten kubek? * złapałem się za głowę, kujon który nie wie co to jest zabawa. Nie ma co…


-Co tak Cię śmieszy? Źle się czuje


-Laura? * spytałem, nie wiedząc co myśleć.


-Mam wrażenie że dostałam pigułkę gwałtu.


-Jasne bo ktoś chce Cię bzyknąć * odparłem śmiejąc się, ale Laura bezwładnie wpadła w moje ramiona. I dosłownie odpłynęła. * Laura!!,Laura kurwa, ocknij się słyszysz.


-Tak, nie wydzieraj się tak!!


-Chodzi prześpisz się


-Z Tobą? *zapytała spanikowana


-Spokojnie, mam gumki bzyknę Cię szybko nikt tego nie zauważy, a ty nawet nie poczujesz * odparłem śmiejąc się pod nosem. Jednak ona tego wgl nie skomentowała. Albo jej odpowiadało, albo serio jakiś gnój dał jej tabletki gwałtu. Wziąłem ją na ręce po czym wniosłem przez dom pełen ludzi. Nikt nie zauważył że niosę do swego pokoju nie przytomną laskę. Zabawne. Na schodach spotkałem Ricka i Vanesse


-Boże co jest Laura!, ty jej to zrobiłeś? * spytała wściekła Vanessa.


-Jasne, bo ja potrzebuje dawać lasce tabletki gwałtu by ją przelecieć, za kogo ty mnie masz.


-Boże Tabletka gwałtu.


-Pomożesz mi czy dalej będziesz komentować? * zapytałem idąc przodem, zaraz obok mnie pojawiła się Vanessa * Te z prawej otwieraj * odparłem a ona grzecznie to zrobiła.


-Nie zostawię jej samej * odparła dziewczyna.


-Spoko to ja idę coś zaliczyć już i tak nie wierzy się w moje moce * odparłem wychodząc. Brunetka została w dobrych warunkach prawda?. Zamknęłam za nimi drzwi. I poszedłem się zabawić.


-Cześć Lynch * odparła do mnie jakaś brunetka. Kiedy to nalewałem sobie alkoholu. Spojrzałem na nią. A potem wylałem alkohol na ziemie. Przecież muszę być trzeźwy by sobie przelecieć no nie?.


-No cześć śliczna, jak masz na imię?


-Laura


-Jak? * byłem w szoku 


-Nina, przecież mówię * odparła a ja myślałem że się przesłuchałem



-Chciałbym sprawdzić Twoje uzębienie, odparłem a ona chwyciła mnie mocniej za koszulkę. Bym był blisko niej szybko zbliżając się do niej musnąłem jej usta. A ona odwzajemniła pocałunek.   Świetnie się całowała. Ciekawe co u Laury. Dobra była w tym naprawdę. Bardzo. Czy dobrze się czuje?. Ah ten język. Czy nic jej nie jest, a może się ocknęła. Spojrzałem na schody i zobaczyłem jak Vanessa schodzi wraz z Rickiem.  * Przepraszam na chwile * odparłem zostawiając dziewczynę samą w salonie. Zmierzałem do zakochanych by wyjaśnili mi dlaczego Laura jest tam sama. Przecież dlatego wyszedłem prawda?. Złapałem Vanesse za dłoń i pociągnąłem w swoją stronę.


-Dlaczego opuściliście Laurę? * oboje spojrzeli na mnie a potem Van się zaśmiała.