Rozdział 109 ,,Od was to ja się nasłuchałem wystarczająco chce aby ona się odezwała. .'' By Ross Lynch


 

Laura Marano

 


-Od was to ja się nasłuchałem wystarczająco chce aby ona się odezwała. * Wskazał na mnie, widziałam w oczach świętej trójki że są rozczarowane tym faktem.


-Ona nic nie pamięta, jak ma Ci pomóc?, ona też straciła pamięć. * Powstrzymałam ruchem ręki Delly nie chciałam by one wiedziały o tym.



-Wychodzimy, Ross chce pogadać z Laurą * odparł Rick zabierając osoby przy łóżku blodnyna. Zostałam sam na sam z nim ale czułam się obserwowana przez lustro weneckie.



-Ty też nic nie pamiętasz?



-Nie… Pamiętałam, coś mnie odblokowało i sobie przypomniałam.



-Wiec czemu oni o tym nie wiedzą? * odparł do mnie.



-Ponieważ to stało się równo z tym jak się obudziłeś.



-Czy ja też sobie kiedyś coś przypomnę?.



-Na pewno * odparłam stojąc nie daleko jego łóżka.



-Boisz się mnie, czy boisz się że coś mi zrobisz że jesteś tak daleko mnie?



-Nie wiem czy powinnam być blisko Ciebie ta trójka może zrobić mi krzywdę kiedy pojawię się blisko Ciebie.



-Dlaczego?* zapytał a ja zaczęłam iść w jego storne.




 

Dlatego że mnie i Ciebie coś łączyło, jeszcze rok temu byliśmy w sobie zakochani. Byliśmy sobie przeznaczeni.



-Co się stało z nami? * zapytał a ja nie wiedziałam co sama odpowiedzieć.  



-Wyjechałeś zostawiłeś mnie, zerwaliśmy złamaliśmy sobie serca.



-Tak po prostu pozwoliłaś mi odejść.?



-Gorzej pozwoliłam by moje serce zapomniało o Tobie. * Odparła stojąc przed jego łóżkiem.



-Co się stało?



-Miałam wypadek podobny do Twojego, w moim przypadku to tylko ja byłam w ciężkim stanie. Byłam w śpiące kiedy się obudziłam moi przyjaciele... Nasi przyjaciele Rick, Rocky, Ell, Delly, Maia, Vanessa , Calum i Raini nie opowiedzieli mi nic o Tobie sądzili że dobrze robią. Nie poznałam prawdy o Tobie, a kiedy wróciłeś byłeś zły że wymazałam pamięć o Tobie.



-To straszne, jak mogło się tak stać. * odparł zmęczonym głosem.



-Kochałeś mnie tak mocno że przed wypadkiem pozwoliłeś mi żyć. Powiedziałeś że dajesz mi wolność i nie będziesz już walczył o nas.



-Zrezygnowałem z miłość do Ciebie?.



-tak, dałam Ci w kość nie chciałeś już walczyć * odparłam siadając na krześle obok niego.



-Co czujesz do mnie teraz? * odparł wiedząc doskonale co mogę czuć.



-Kocham Cię Rossie Lynch * odparłam wstając złapał mnie za rękę.



-Tak mi przykro że nie pamiętam niczego.



-Nie szkodzi, w końcu kiedyś i tak będziemy razem.



-Wierzysz w to? * odparł zdziwiony.



-Oczywiście że tak * odparłam do niego po czym odwróciłam się na pięcie i znikłam mu z oczu. Kiedy wychodziłam wszyscy spoglądali na mnie. Nie miałam pojęcia w kogo ramionach jestem ale nareszcie mogłam zacząć płakać. Tak płacz Lauro zniszczyłaś wszystko i doskonale o tym wiedz.



 

 

Ross Lynch



Obudziłem się dobre 2 do 4 godzin temu. W tym czasie dowiedziałem się że jestem Rossem Lynchem. Dowiedziałem się że mam trzy dziewczyny, z czego ani jedna nie była prawdziwą. Jedna z moich przyjaciółek była miłością mojego życia której kompletnie nie pamiętałem. Jedna była dziewczyną z którą kiedyś tam byłem ale bardzo pragnęła tego byśmy byli razem. Z drugą miałem wypadek i po tym wypadku poczuła że mnie kocha ale nie jak brata przyjaciele tylko jak chłopaka i odparła że ze mnie nie zrezygnuje. Trzecie natomiast nigdy nie była moją dziewczyną ona po prostu mnie kochała. Była z moim przyjacielem Rockym ale kiedy zrozumiała że to mnie kocha rzuciła go. Cud że dalej się przyjaźnimy. No i ona Laura Marano jak wspomniałem wcześniej miłość mojego życia. Jak mogłem jej całkowicie zapomnieć jak mogłem wymazać od tak pamięć o niej. Ktoś zapukał do drzwi po czym wszedł to ona brunetka od wypadku.



-Ross mogę?



-Tak jasne wchodzi * odparłem siadając na łóżku. * Ale nie przekonuj mnie jak bardzo mnie kochasz.



-Nie nie nie będę, nie wiem co się ze mną dzieje nagle poczułam coś do Ciebie, i to nie jest coś przelotnego to coś prawdziwego.  Nie potrafię sobie z tym poradzić.



-Nie uważasz ze to coś chwilowe?



-Nie, to coś co jest tutaj * odparła dotykając swego serca. Nie rozumiałem tego bo ja czegoś takiego wcale nie czułem.



-Przeprasza ja nic nie czuję...



-Nie szkodzi, poczekam.



-Nie nie o to chodzi ja kocham Cię ale jak siostrę mam wrażenie że nie zajmujesz w moim życiu tak ważnego miejsca.



-A jest ktoś kto to zajmuje?



-Nie, nie czuję nic kompletnie nic.



-Nie przyspiesza Ci serce kiedy kogoś widzisz?* Odparła i w tym momencie weszła do pokoju Laura zerknąłem na nią. A ona na mnie i na Van.



-Przepraszam was chodzę wszędzie z tel i nie wiem gdzie go zostawiłam.



-Skleroza Cię nie boli co? * zaśmiała się Vaneessa.



-Oj nie, chce iść do domu i zadzwonić do rodziców ale nie wiem gdzie go zostawiłam. No nic znikam * odparła a ja uśmiechnąłem się moje serce przyspieszyło, tak to przez nią moje serce nie chodzi tak jak powinno. To ona miłość mojego wczesnego życia. Nie jestem pewny czy tego właśnie który jestem teraz jednak to ona. Uśmiechnąłem się na samą myśl o niej. Ślicznej brunetce z oczami wielkość pięciozłotówek. Jest przepiękna.