Rozdział 107 ,,Pewien blondyn pociągnął mnie za mojego pięknego warkocza. Wiem grzeczniej było by gdybym odwróciła się kiedy mnie wołał jednak ja byłam na tyle uparta że tego nie zrobiłam. Dlatego miał karę a ja nie co bolącą głowę. Ale nie o to chodzi, chodzi o to że ten chłopak mnie zaczepił bym zainteresowała się jego osobą a że ja uparte dziecko nie zrobiłam tego on musiał jakoś pokazać swoją obecność. Więc kiedy spojrzałam na niego musiałam pokazać swój mocny charakter.'' by Laura Marano

 Laura Marano

 



Dobre 11 lat wcześniej :

 

Pewien  blondyn pociągnął mnie za mojego pięknego warkocza. Wiem grzeczniej było by gdybym odwróciła się kiedy mnie wołał jednak ja byłam na tyle uparta że tego nie zrobiłam. Dlatego miał karę a ja nie co bolącą głowę. Ale nie o to chodzi, chodzi  o to że ten chłopak mnie zaczepił bym zainteresowała się jego osobą a że ja uparte dziecko nie zrobiłam tego on musiał jakoś pokazać swoją obecność. Więc kiedy spojrzałam na niego musiałam pokazać swój mocny charakter.

 

-Ej co robisz !!



-Nie zwracasz na mnie wgl na mnie uwagi musiałem coś zrobić.

-I co to było mądre?

-Ja, chciałem byś zwróciła na mnie uwagę.

-Zwracać uwagę powinieneś w inny sposób.

-W jaki?

-Np. pocałować w policzek a teraz odejdź od nas * Odarła Vanesa zajęta rozmową ze mną.

 

Całkiem nie dawno….

 

Poczułam usta na swoich ustach i nie był to ktoś kogo znałam. Odchyliłam usta i odwzajemniłam ten pocałunek. Nareszcie ja i Ross się całujemy jestem pewna że to on bo… Ja po prostu to czuje. Po chwili jednak on odsunął się ode mnie po czym westchnął.



-Boże, obudziłaś się ! pocałunek, udało się !



-Nie, tabletki przeciwbólowe przestały działać w końcu * podarłam no co nie mógł wiedzieć że to wszystko przez niego.

 

 

 

Teraz :



Do moje Sali wszedł ktoś znajomy od razu ją rozpoznałam kiedy tylko zobaczyłam dłoń na klamce.



-Mogę? * zapytała mnie blondynka



-Jasne że tak Delly zawsze jesteś mile widziana.



-Też tak uważam * usiadła obok mnie na łóżku * A teraz wytłumacz mi co się dzieję?



-No tak co się dzieje * odparłam patrząc w przestrzeń.



-Jakoś nie wierzę że pocałunek Van i Rossa podziałał na Ciebie w taki sposób.



-ja, ja…. * Nie wiedziałam jak to wytłumaczyć.



-Najlepiej powiedz od początku. *Odparła Delly. Zmierzyłam ją wzrokiem i już miałam powiedzieć kiedy do pokoju weszła pielęgniarka.



-Jak się czujesz kochanie? * odparła do mnie czule.



-Ja….. * zaczęłam



-Może chcesz zostać sama z Panią..? * zapytała Delly.



-Nie! * złapałam ją za dłoń. * Czy są moje wyniki? * zapytałam patrząc na pielęgniarkę, trzymając mocno Delly za dłoń. Usiadła na moim łóżku.



-Tak * odparła Pani doktor.



-Przeczuwałam to już od pewnego czasu, a dzisiaj się to wyjaśni * odparłam patrząc na nie.



-Tak…? * zapytała blondynka patrząc na mnie.



-Od pewnego czasu jest mi słabo, często wymiotuję i pewnych rzeczy przez zapach nie mogę jeść. Mam jakieś zachcianki których do końca nie potrafię zrozumieć.



-Laura JESTEŚ W CIĄŻY !!! *Zaczęła piszczeć Delly.



-Powinnaś zrobić szereg badań * odparła pielęgniarka. * Za moment powinna pojawić się u Ciebie Pani doktor.




-Czy mogę prosić o tajemnice? * zapytałam wiedząc że Delly jest w totalnym szoku.



-oczywiście * odparła po czym wyszła zostawiając nas same. Rydel wstała po czym zaczęła chodzić w jedną u drugą stronę.



-Ile zamierzałaś trzymać to w tajemnicy?



-Na zawsze



-Kto jest Ojcem?



-Ross



-Co!! * praktycznie warknęła na mnie *Czy on…?



-nie, zrobiliśmy to w dniu wypadu.



-Zajebiście nic tylko pogratulować. Teraz walczy o życie nie wiedząc że za 8 miesięcy pojawi się jego dziecko na świecie. Kiedy to chuja dowiedziałaś się o tym ?



-Tydzień temu



-Czy ktoś wie?



-Raini, zobaczyła test ciążowy po za tym zaczęłam strasznie wymiotować w ostatnim czasie.



-Dlaczego nie powiedziałaś nikomu z nas? * odparła Delly i już miałam słowo honoru powiedzieć kiedy drzwi się otworzyły i wpakowali się do mojego pokoju nowe osoby….



Rozdział 106 ,,Gdyby dało się wybrać, wybrać kto umrze a kto przeżyje zdecydował łam bym. Zdecydowała bym by moje dziecko i Ross przeżyli ja mogłam bym umrzeć. Taka była moja decyzja. Coś zaczęło pikać spojrzałam wraz z Laurą do pokoju Rossa. Wbiegli natychmiast lekarze po czym Ross się najnormalniej w życiu obudził. Usłyszałam westchniecie , nie wiem czy to Maia, Olivia czy Laura, nie patrzyłam byłam w takim szoku że nie skupiałam się na nich a na Rossie. '' By Vanessa Ivans


 

Vanessa Ivans






 

Gdyby dało się wybrać, wybrać kto umrze a kto przeżyje zdecydował łam bym. Zdecydowała bym by moje dziecko i Ross przeżyli ja mogłam bym umrzeć. Taka była moja decyzja. Coś zaczęło pikać spojrzałam wraz z Laurą do pokoju Rossa. Wbiegli natychmiast lekarze po czym Ross się najnormalniej w życiu obudził. Usłyszałam westchniecie , nie wiem czy to Maia, Olivia czy Laura, nie patrzyłam byłam w takim szoku że nie skupiałam się na nich a na Rossie. Patrzył spanikowany na lekarzy jakby nie wiedział co się dzieję, poczułam że ja już to kiedyś przeżyłam z osobą stojącą obok mnie która zaczęła najnormalniej na świecie płakać, teraz byłam pewna że to Laura płacze. Ale nie przejęłam się tym pobiegłam do drzwi i je otworzyła. Wiedziałam, czułam dokładnie mówiąc co mam zrobić. Wiedziałam że muszę to zrobić podbiegłam do Rossa nie słuchając uwag lekarzy…



-Proszę Pani nie wolno!



-Pani nie powinna być tutaj tylko w swoim pokoju.



-Proszę wyjść.



-Czy…. Co? * odparł Ross patrząc na mnie swoimi czekoladowymi oczami podeszłam do niego ujęłam jego twarzy w swoich dłoniach i namiętnie pocałowałam. A on, odwzajemnił pocałunek. Byłam przeszczęśliwa, kiedy odsunęliśmy się od siebie on dalej będąc w szoku szepnął. * Znamy się? * Mój uśmiech zgasł, do Sali wbiegły jeszcze dwie dziewczyny i wśród nich nie było Laury była Maia i Olivia. Olivia mnie od Rossa odepchnęła a Maia usiadła obok na łóżku.



-Tak się cieszę Ross że jesteś cały.



-Ross , to cud obudziłeś się.



-A co mi było? * odparł patrząc na naszą trójkę a potem na lekarzy.



-On że tak powiem w chuja leci prawda? * odparła zażenowana tą sytuacją Maia. Lekarze nawet nie zwrócili uwagi na przekleństwo pomachali bezradnie głową po czym odparli.



-Wydaje mi się że to jednak nie jest kłamstwo to szczera prawda. Pacjent po wypadku stracił absolutnie pamięć, nie wie jak się nazywa kim jesteście ani co się stało. * Załkałam a potem rozpłakałam się na dobre.



-Niech Pani się nie smuci proszę * odparł blondyn patrząc na mnie.

 

Rydel Son



 

Słuchałam rozmowy Laury i Vanessy. Coś było nie tak między nimi, zdecydowanie coś się psuło gdy nagle nie wiadomo kiedy maszyna zaczęła wariować a sztab lekarzy pielęgniarek wbiegła do pokoju Rossa. Vanessa wychodziła z siebie a Laura zachowywała się tak jakby przeczuwała ze coś jest nie tak, dotknęła szyby po czym opuściła wzrok, Van nie wytrzymała i wbiegła do pokoju wraz ze mną i Maią. Wtedy na naszych oczach brunetka podeszła do Rossa ujęła jego twarz w dłoniach i najnormalniej w świecie pocałowała. Nagle świat oszalał Olivia wraz z Maią w jednej chwili pojawiły się tam. Olivia otrąciła od siebie Vanesse by być bliżej Rossa, Maia usiadła obok a Laura zemdlała i może i by upadła na ziemie gdyby nie to że Rick był blisko i złapał ją w porę w tali. Spojrzałam na nich nie wiedząc jak się zachować i właściwie tylko jedna osoba zachowała się tak jak powinna Raini. Pobiegła zawołać lekarzy którzy przenieśli Laurę do Sali. Spojrzałam na Rossa na tą szopkę wokół jego osoby po czym poszłam do Laury. Wiedziałam że już ocknęła się i wiedziałam że coś jest nie tak. Zapukałam do jej pokoju….

 

Rozdział 105 ,,Wszyscy siedzieliśmy na korytarzu. Mieliśmy wymieniać żeby Vanessa nie była sama, szczerze mówiąc przeraziła mnie kiedy zobaczyłam jak biegła w naszym kierunku a potem nagle upadła na ziemie i zaczęła płakać co się z nią działo?. Spojrzałam na lustro weneckie przy którym stała Laura, odkąd przenieśli tutaj Rossa nie odchodziła od niego i ciągle się wpatrywała. Nie rozmawiała z nikim po prostu patrzyła w nie do nikogo nie mówiła. W końcu dołączył do nas Rick.'' By Maia


 

Maia Mitchell



 





Wszyscy siedzieliśmy na korytarzu. Mieliśmy wymieniać żeby Vanessa nie była sama, szczerze mówiąc przeraziła mnie kiedy zobaczyłam jak biegła w naszym kierunku a potem nagle upadła na ziemie i zaczęła płakać co się z nią działo?. Spojrzałam na lustro weneckie przy którym stała Laura, odkąd przenieśli tutaj Rossa nie odchodziła od niego i ciągle się wpatrywała. Nie rozmawiała z nikim po prostu patrzyła w nie do nikogo nie mówiła. W końcu dołączył do nas Rick.



 

-Co z Van? * odparł Ell spoglądając na naszego kumpla.



-Cały czas jest w szoku, nie wiem jak poradzi sobie z wiadomością o Rossie.



-Uważacie że powinniśmy zachować się z nim tak jak z Laurą? * odparłam wiedząc że dziewczyna mnie słyszy jednak ona i tak była nie obecna.



-O ile w ogóle wróci do żywych już dwa razy go ratowali.* Odparł Calum patrząc na nas.



-Oczywiście że wróci to Ross! * odparłam mega wkurzona a nikt mnie nie poparł zobaczyłam jak łzy płyną z policzka Delly idącej w stronę lustra weneckiego.



-Są na to marne szanse, ten wypadek był straszny, nie mówię że Laury nie był straszny ale tym razem Ross przyjął największą siłę wypadku. * odparł Ell patrząc na nas.



-Ja tam uważam że Ross się obudzi.



-Albo zostanie roślinką. * Odparł Rocky patrząc na nas.



-Ross nie będzie roślinką * odparła stanowczo Raini.



-Oczywiście że nie, za chwilę się obudzi on tylko śpi. * Odparła Delly podchodząc do Laury. * Laura?* Laura nic nie odpowiedziała dalej wpatrywała się w Rossa jak w obrazek to co działo się w jej głowie wiedziała tylko ona sama jednak i jako jedyna mogła nam o tym powiedzieć.



 

Laura Marano

 

Patrzenie jak ktoś umiera to najgorsza kara jaką może spotkać człowieka, a oni Rydel, Rock, Ell, Rick, Maia, Vanessa, Maia, Calum i Raini przeżywali to drugi raz, tym razem to nie ja byłam ofiarą tylko Ross. Van w ciężkim stanie ciągle budziła się by przyjąć dawkę leków nasennych, Ross był roślinką to co stało się z jego mózgiem nie było do wyjaśnienia. Był jedynym uczestnikiem wypadku który był w takim ciężkim stanie. Reszta albo już nie żyła albo miała lekkie obrażenia. Ale on?. Dotknęłam szyby weneckiej jak mam sobie poradzić z tym że go stracę, nie wierzyłam w to że cudowne dziecko Miami ocknie się za chwilę uśmiechnie się po czym pomacha do wszystkich i powie ,,Hejka co tam?’’. Nie był w tak opłakanym stanie że nikt nie dawał mu szansy, nawet ja sama nie miałam wiary w to że przeżyje.



-Co z Van? * odparł Ell.



-Cały czas jest w szoku, nie wiem jak poradzi sobie z wiadomością o Rossie.



-Uważacie że powinniśmy zachować się z nim tak jak z Laurą? * odparła Maia doskonale wiedząc że ja to słyszę.



-O ile w ogóle wróci do żywych już dwa razy go ratowali.* Odparł Calum.



-Oczywiście że wróci to Ross! * odparła Maia zdecydowanie za bardzo wykurzona.



-Są na to marne szanse, ten wypadek był straszny, nie mówię że Laury nie był straszny ale tym razem Ross przyjął największą siłę wypadku. * odparł Ell.



-Ja tam uważam że Ross się obudzi.



-Alb zostanie roślinką. * Odparł Rocky.



-Ross nie będzie roślinką * odparła stanowczo Raini.



-Oczywiście że nie, za chwilę się obudzi on tylko śpi. * Odparła Delly podchodząc do mnie, czułam jej obecność jednak wiedziałam że jakaś cząstka mnie umiera wraz z Rossem Lynchem . * Laura?*



-Ross? * odparł nagle nowy głos rozejrzałam się tak jak wszyscy i zobaczyłam Vanesse.



-Van!, przecież te lekki są bardzo silne jak zdołałaś się temu oprzeć.



-Ross, co z nim co z Rossem * odparła tylko patrząc na nas. * On prowadził, ja muszę wiedzieć co z nim. *Rick podszedł do niej i mocno j chwycił za ramiona.



-Uspokój się.



-Nie rozumiesz on prowadził on musi żyć!! * warknęła z płaczem Van patrząc na Ricka.



-Tak ale Ross jest w śpiące nie wiadomo czy się dobudzi. * odparła Maia podchodząc do niej.



-Jak to nie wiadomo czy się obudzi?! * spojrzała na nas wszystkich a jej wzrok zatrzymał się na szkle weneckim i Laurze. Podbiegła tam i zaczęła trząść mną. * Ross, Ross… * pisła jak małe dziecko.



-Tam * odparłam pokazując jej na lustro spojrzała w tamtą stronę. Zobaczyła coś co przeraziło ją do tego stopnia że upadła na ziemię.



-On prowadził to moja wina to ja powinnam być na jego miejscu. Jeśli on nie przeżyje ja też nie chce żyć nie mogę żyć bez mojego Rossa. * czułam się dziwnie z tym jej wyznaniem jednak słuchałam dalej. * mój przyjaciel nie mógł teraz być w śpiące. Nie mogę go stracić. * Odparła wbijając w szybę paznokcie. Kucnęłam do niej i ją mocno do siebie przytuliłam.



-I nie stracisz go zobaczysz Ross obudzi się cały i zdrowy.



-Naprawdę?



-Ależ oczywiście, a jak było ze mną? * Odsunęła się ode mnie a potem spojrzała w moje oczy, wiedziałam że jestem jedyną osobą której ufa.



-Przepraszam, byłam idiotką każąc Ci zapomnieć o Rossie.



-Zrobiłaś co w Twojej mocy bym nie cierpiała.



-Ale ty tego nie robisz teraz?



-nie, jestem pewna że Ross będzie pamiętać każdą chwilę swojego życia, nie tylko te opisane przez kogoś. * Van przytuliła mnie mocno i zaczęła znów mocno płakać. Mnie też chciało się płakać. Tam za oknem weneckim leżał chłopak po za którym ponoć nie widziałam świata. Kochałam go tak mocno że to bolało ale z wzajemnością wiedziałam że on kocha mnie równie mocno jak jak wtedy jego. Wiedziałam jednak że pozwolił mi odejść i nie mogła go puść mimo wszystko. Ross Lynch był tylko i wyłącznie mój nikogo więcej.

Rozdział 104 ,,Nie wiem ile minęło, godzina dwie. Tygodnie, miesiąc. Rok?, dwa lata?. Ale obudziłam się spojrzałam na sterylny pokój jestem w szpitalu a moja pierwsza myśl to Ross. Spojrzałam na wchodzącą do mojego pokoju kobietę.'' by Vanessa

 


 

Perspektywa Vanessy




 

Nie wiem ile minęło, godzina dwie. Na tygodnie, miesiąc. Rok?, dwa lata?. Ale obudziłam się spojrzałam na sterylny pokój jestem w szpitalu a moja pierwsza myśl to Ross. Spojrzałam na wchodzącą do mojego pokoju kobietę.



-Ross. * odparłam tylko a ona zaczęła kiwać głową. Rozpłakałam się myśląc o najgorszym. * Ross, Ross błagam niech to nie będzie prawda proszę niech on żyje, ja ja muszę go zobaczyć!!



-Niech się Pani uspokoi bo będę musiała dać coś na uspokojenie.



-W dupie mam na uspokojenie!, proszę mi powiedzieć co z Rossem, co z moim Rossem, Ross Lynch rozumie Pani!!



-Niech się Pani uspokoi.



-Nie, Ross!! * wydarłam się ile tylko miałam sił. Krzyczałam z całej siły aż poczułam ukucie w ramię z prawej strony. Ze łzami w oczach spojrzałam na pielęgniarkę po czym patrząc na nią jak na największego wroga warknęłam * Suka….  Kiedy ocknęłam się po dłuższej chwili ktoś siedział w moim pokoju, ale to nie była osoba której pragnęłam. To nie był on, nie rozumiałam tego co stało się po wypadku ta więź która łączyła mnie z Rossem czułam że on żyje i mnie potrzebuje dlatego zaczęłam delikatnie schodzić z łóżka.



-Vanessa co ty robisz? * Spojrzałam na Ricka po czym założyłam kapcie, tak bardzo pragnęłam być blisko Rossa. Nie zamierzałam się zatrzymywać wstałam z łóżka i szłam w kierunku drzwi kiedy to Rick złapał mnie za dłoń i przyciągnął bliżej siebie. * Vanessa musisz leżeć Ross jest w dobrych rękach kiedy tylko Ci pozwolą sam Cię tam zaprowadzę.



-Pierdul się chce zobaczyć Rossa już teraz.



-Ale nie możesz, Ross przechodzi…



-Co się dzieje z Rossem!



-Ross* Ale nie dokończył dlatego że ja wyrwałam się z jego silnego ucisku i pobiegłam pobiegłam co siły w nogach aby nikt mnie do dopadł. Nie miałam pojęcia dokąd biec jak się zachować kogo zapytać bo bałam się że mi nie pozwolą być blisko Rossa. Jednak widok jaki zobaczyłam załatwił mnie do takiego stopnia że upadłam na ziemię i zaczęłam łkać jeszcze głośniej niż wcześniej.



-Van!! *usłyszałam jednocześnie kilka głosów wśród nich brakowało tego najważniejszego. Jakiś pielęgniarz złapał mnie w ostatniej chwili znów straciłam przytomność teraz jednak nie przez zastrzyk teraz sama pozbawiłam się przytomności. Kiedy obudziłam się po raz drugi nie od razu otworzyłam szeroko oczy bo wiedziałam że czeka mnie kolejny zastrzyk, obróciłam delikatnie głowę i zobaczyłam jak Rick stoi przed oknem i spogląda za nie. Nie opuścił mnie był tutaj cały czas, cały czas mnie pilnował i robił wszystko bym nie uciekła. Nie chciałam jednak z nim rozmawiać dlatego zasnęłam na powrót albo i udawałam byle tylko dostać tabletki na uspokojenie i aby nikt mnie nie męczył.

 

-Nie sądziłem że Van tak to przeżyje * odparła Delly jej głos wszędzie rozpoznam.



-Gorzej będzie tylko wtedy kiedy się dowie.



-Nie chce myśleć co się wtedy stanie * Odparł blondynką.



-Cieszę się że żyje i to jest teraz dla mnie najważniejsze * odparł Rick gdybym mogła przewróciłam bym na to oczami, ale zbyt byłam zajęta tym by dowiedzieć się o Rossie.



-Jego stan się nie poprawia?



-nie, ciągle jest bez zmian. * postanowiłam się cudownie obudzić.



-Ross? * zapytałam a potem spojrzałam na nich.



-Cześć kochanie * odparła Delly patrząc na mnie. Zmierzyłam ją wzrokiem.



-Nie obwijaj w bawełnę powiedz mi co z Rossem.



-Ross…. * zaczęła ale nie dokończyła przyszła moja Pani doktor.


-Witam, obudziłaś się nareszcie i jesteś nie co spokojniejsza to dobrze, jeszcze dam Ci jedną dawkę i po bólu.



-Ale ja… * Nie dokończyłam zdania właśnie miałam się dowiedzieć co z Rossem kiedy to Pani doktor dała mi kolejną dawkę uspakajają. Czy jest ze mną tak źle że muszą mi ją dawać?, a może moja psychika kompletnie wysiadła a co jeśli Ross nie żyj……

 

Info Listopadowe

Jeju...

To jak czas teraz biegnie nie jest normalne. Mam wrażenie że dopiero był październik a o to mamy połowę miesiąca. Połowę. Tyle czasu już minęło. Nie wiem jak z publikacją rozdziałów gdyż wszystko tak ucieka... 

Dzisiaj pojawią się dwa rozdziały. A gdzie reszta?