Perspektywa Vanessy
Wszyscy myśleliśmy że będzie lepiej kiedy Laura
przeczytała swój pamiętnik. Ale to gówno prawda, strasznie się z tym czuła. Z
tymi wszystkimi wypowiedziami jakie tam użyła. Gdyby mogła siedziała by w pokoju
przykryta aż pod głowę kocem. Byle żeby jej świat nie widział, żeby nie istniała. Źle czuła się ze świadomością że nie kocha już Rossa. Strasznie czułam
się z tym że to co kiedyś napisała nie pamięta a teraz było znacznie gorzej.
Siedzieliśmy na imprezie Rossa, zrobił imprezę z powodu powrotu, a po prostu chciał
się opić . Laura gdzieś zniknęła a Raini jej szukała to zabawne że dwie kumpelę od picia nie potrafiły się już dogadać bądź mówić tym samym językiem. Przepraszam to strasznie przykre. No i ten
zbliżający się bal. Za tydzień plus moja ciąża. Żyć nie umierać….
Perspektywa Laury
W ostatnim czasie chciało mi się tylko płakać, tylko płakać nic więcej, więc kiedy usłyszałam słowo impreza z przyjemnością wyrwałam się z domu. Nie mogłam zrozumieć słów które pisałam, przecież to działo się na serio i Ross Lynch serio był moim chłopakiem. Dlatego wzięłam nowego kumpla z którym się zaprzyjaźniłam i pijąc go a mam na myśli ( Jake Daniels) Weszłam do pokoju Rossa. Hmy...
-Całkiem przytulnie, ciekawe ile tutaj czasu przebywałam.
A no przecież według pamiętnika to z Rossem Lynchem straciłam dziewictwo!! *
zaśmiałam się wieszając na drzwiach, bo inaczej bym się już wywaliła. Trzasnęłam nimi po czym poszłam w kierunku okna.
Otworzyłam je po czym po prostu sobie przez nie weszłam
na dach. No co znając życie, pewnie tak robiłam. Usiadłam na dachu i pijąc mój
alkoholik skupiałam się na myśleniu. Chociaż czy to warte świeczki?...
-No hej* Odparł przyjazny głos a ja spojrzałam na niego. * Mogę się przysiąść?
-No skoro już musisz?
-Mam przyjaciela..?* pomachał do mnie nową butelkę a ja
ze szczęścia puściłam tamtą która turlając się spadła z dachu.
-O kurwa! * odparłam zerkając na dół.
-Spoko spoko nic się nie dzieje * odparł siadając obok
mnie.
-Ross Lynch * odparłam dumnie że pamiętam to imię i
nazwisko.
-Dokładnie w swojej osobie. Witaj….. Lauro Marano? *
zapytał a ja zaśmiała się , po czym zabrałam mu butelkę. Napiłam się, ciężka
rozmowa nas czekała ciężkie czasy.
-Ależ tu ładnie * odparł patrząc na gwiazdy
-Czego szukasz na niebie?
-Dużego i małego wozu a co?
-Nic * odparłam znów pijąc łyczka * chcesz?
-Jasne, po to go wziąłem * odparł i napił się bez gadania.
-nie wiedziałam że gustujemy w tym samym alkoholu. *
odparłam nie świadoma aby za chwilę od nowa powiedzieć to samo. * Nie wiedziałam że gustujemy w tym samym alkoholu.
-Czy ty się powtarzasz?
-Prawdopodobnie myślę na głos * odparłam a on oddał mi
butelkę. Chwila ciszy, czy czeka aż ja odezwę się pierwsza
-Wszyscy Cię szukają, schodzisz...?
-Może za moment, szukam małego i dużego wozu
-Zabawne. Twój chłopak szaleje bo nie odbierasz tel
-Nawet nie wiem gdzie on jest
-Tam na dole przy basenie
-Naprawdę?, myślałam że go zgubiłam.!
-Chyba nie gadamy o tej samej osobie.
-O sobie ja pytam o tel * odparłam a on znów uśmiechnął
się łobuzerko, ma śliczny uśmiech naprawdę śliczny. Może to jedna z tych rzeczy
dla których się w nim zakochałam.? * Tak Cię przepraszam, tak bardzo
przepraszam.
-Za co?, coś zrobiła?
-Jeszcze nic oprócz tego że wymazałam Cię całkowicie z
pamięci. * odparłam przez łzy. * Tak bardzo przepraszam, nie chciałam uśmiercać
wspomnień o Tobie. Moim uczuć do Ciebie i tego wszystkiego.
-Rozumiem, ale stało się. Nie musisz mnie przepraszać.
Twój wypadek nie był celowy, ledwo się uratowałaś. Najważniejsze że żyjesz.
-Ale jeśli miałam z Tobą serio super wspomnienia?, albo serio byłeś tym jedynym? * Nagle Ross mnie do siebie mocno przytulił, nie miałam pojęcia co zaraz mi odpowie.
-Byłem Lauro, ponoć byłem miłością Twojego życia tak jak
ty dla mnie, ale to koniec. Ty jesteś z Noah, a ja w dalszym ciągu jestem
nałogowym podrywaczem. Może tak miało być?, może nasza dwójka nie powinna być
razem? * Odparł odsuwając mnie od siebie by spojrzeć w moje oczy. * Cieszę się
że przez tak krótki czas byłem tym jednym jedynym w Twoim życiu. Cieszę się
jeśli twierdziłaś że byłem Twoją pierwszą i największą miłością. To naprawdę
zaszczyt by Laura Marano mnie pokochała * odparł a ja uśmiechnęłam się tylko
tyle potrafiłam pojawiły się pierwsze łzy. Ross ujął moją twarz w dłoniach żeby
wytrzeć pierwszą z łez na moim policzku. * Chodź na dół, bo zaraz na policje zadzwonią że zgubił się człowiek.
-O boże!, masz racje chodźmy * odparłam łapiąc go za rękę bym nie spadła z dachu. Kiedy znaleźliśmy się na dole i byłam w ramionach Noah który całował mnie w głowę i mocno przytulał, zrozumiałam że straciłam coś, ale zyskałam coś naprawdę pięknego. Miłość którą mogłam tym razem nie spieprzyć….