Rozdział 97 ,,Nie wiedziałem że było tak źle * odparł Ross, spoglądając na nas wszystkich, tak tylko on i ja nie wiedzieliśmy jako jedyni co działo się w ciągu tego roku. Ross spojrzał na mnie a ja niego po czym opuścił głowę i patrząc na wszystkich odparł. * ja muszę się przewietrzyć * Po czym wyszedł a Rick za nim.'' By Laura Marano


Perspektywa Laury

 


Kiedy Vanessa skończyła opowiadać podeszłam do niej i mocno ja do siebie przytuliłam. Widziałam jak bardzo cierpiała z powodu że się ze mną nie pożegnała, że nie życzyła mi głupiego szczęścia na wyścigu.



-Tak bardzo Cię przepraszam Vanesso * odparłam tuląc się do niej



-Nie wiedziałem że było tak źle * odparł Ross,


spoglądając na nas wszystkich, tak tylko on i ja nie wiedzieliśmy jako jedyni co działo się w ciągu tego roku. Ross spojrzał na mnie a ja niego po czym opuścił głowę i patrząc na wszystkich odparł.  * ja muszę się przewietrzyć * Po czym wyszedł a Rick za nim.



-Jak, jak ja mogłam……Proszę opowiedzcie mi wszystko co działo się w czasie kiedy spałam * odparła patrząc na nie.



-Ależ kochanie, my tego dokładnie nie pamiętamy * odparła Rydel



-Na pewno pamiętacie wszystko jestem pewna, chce wiedzieć * odparłam szczerze




-Nawet Rossa? * zapytała mnie Maia, a ja
spojrzałam na nią



-Nawet Jego * odparłam szczerze i z ogromnym bólem serca, tak o to dowiedziałam się jak wyglądał mój wypadek……

 

Perspektywa Rossa








Wyszedłem z bloku i zmierzałem w kierunku…. Nawet nie wiem jakim, ale poczułem rękę na moim barku to Rick przyszedł ze mną pogadać.



-Dlaczego nigdy nie dowiedziałem się o zdradzie?, dlaczego nigdy nie usłyszałem o wypadku?, dlaczego nigdy nie opowiedzieliście Laurze jak to było?



-Chcesz usłyszeć jak to było? * Odparł Rick dosłownie usadzając mnie na ławce przy fontannie…Kiedy skończył dalej byłem w szoku, to co przeszli w minionym roku to jakaś porażka.



-Przepraszam że wypaliłem ze zdradą



-Nie szkodzi, zostaniesz ojcem chrzestnym i będzie git * zaśmiał się



-Ja ojcem chrzestnym..?, chcesz żeby Vanessa dostała zawału?, taki łobuz jak ja wujkiem?



-Chcesz czy nie i tak nim będziesz * odparł uderzając mnie w ramię.



-No i odezwał się cały Rick we własnej osobie. * zaśmialiśmy się oboje by za moment milczeć i zastanawiać się co tak naprawdę zrobić. * Co zrobimy kiedy młody się urodzić? * zapytałem kumpla



-Jak to co?, pokażemy mu co to jest miłość rodzicielska, co to jest rodzina ale nie tylko na obrazku no i wytłumaczymy definicje słowa miłość. Bo z tego co wiem to tylko Rydel i Ell wiedząc co to znaczy.



-Nie bądź już taki zabawny stary * odparłem tym razem ja klepiąc go w ramię…..

 

Perspektywa Raini


Siedzieliśmy w pokoju Laury i Vanessy. Widziałam jak Laura jest zszokowana tymi opowieściami. Aż w końcu musiałam ja się wtrącić.



-Wiesz jak wyglądał dzień wylotu Rossa?. Kochanie, chociaż wszyscy pojechali z nim na lotnisko ty nie chciałaś. A ja doskonale wiedziałam że jednak pojedziesz. Zamówiłam taxi i czekałam aż wskoczysz do niej.

 

Opowieść Raini ……



-Myślisz że pozwolę Cię jechać samej?



-Sadzisz że jadę akurat tam?



-Tak, wiem to, jak tylko dowiedziałaś się o której ma wylot pobiegłaś szybko się przebrać by nie widziała Cię Twoja współlokatorka po czym najnormalniej w świecie zamówiłaś taxi



-Jesteś wredna wiesz.>?



-Gdzie jedziemy? * zapytał gościu z Taxi



-Na lotnisko Quni * odparłam zapinając pasy * Nie pozwolę Ci być sama, zwłaszcza teraz małpo * odparłam łapiąc ją za rękę, uścisnęłam ją. Kiedy wysiadłyśmy od razu usłyszałaś o jego wylocie i wiedziałaś gdzie masz się udać. Zobaczyłaś jak Van przytula Rossa, płaczącą Maie z Rydel, Pomagającemu w bagażach Rockiego z Rickiem. No i Ella który coś mu tłumaczył. * Idź tam, ja tu poczekam



-Nie tak jest dobrze * odparła patrząc na tą scenę po czym oparłaś się o ścianę i zaczęłaś mocno płakać. Usłyszałyśmy ostatnie wezwanie, spojrzałaś raz jeszcze na niego jak znika, za ścianą, nawet nie zadzwonił nie napisał ese pożegnalnego nic. Nagle ruszyłaś przed siebie nie patrząc już za sobą.  Tak straciłaś sens życia, i wszystko co było dla Ciebie ważne….



Teraz:

Vanessa podeszła do mojego łózka po czym coś wyciągnęła z ziemi.



-Wiesz, miałyśmy Ci tego nie dawać, bo nie chciałaś znać tego wszystkie wcześniej, ale* odparła nagle dając Laurze do ręki jakiś zeszyt.



-Tak, Vanessa ma rację powinnaś to poczytać * odparła Rydel



-A co to jest? * zapytam sama Ciekawa



-Coś co Laura powinna dostać od dawna.  Główna zaciekawiona otworzyła zeszyt a my wyszliśmy. Tak zdecydowanie potrzebuje prywatność….



A jedna z kartek głosiła coś takiego :

 

 

12.11.2018r.

Nigdy kochany pamiętniku nie przypuszczałam że mogę się tak zakochać. Jestem po uszy zakochana w Rossie lynchu a on we mnie, ja tego wcale nie zmyślam. Ja wcale tego nie udaje, tak jak on nie udaje tego co do mnie czuje. Nie sądziłam że typowy podrywacz może nagle przestać. Nie podrywa, nie interesuje się innymi. Jest wpatrzony we mnie jak w obrazek, a kiedy wymawia słowa ,,kocham Cię ‘ ‘ czuje jak cały świat przeżywa to ze mną. To przy nim chce budzić się każdego ranka. To przy nim czuje się wyjątkowa, przy nim wiem na czym polega życia. Przy nim zakochuje się każdego dnia bardziej i wiem że nie kocham go wystarczająco mocno jakbym powinnam. Wiem że kocham go nie co mniej wczoraj niż dziś i mniej niż jutro. Wiem to i jestem pewna że on też  to czuje.