*Perspektywa Rydel…*
-Witajcie dziewczyny. Nie spokojnie Mia, nie zrobiłaś nic
złego. Siadajcie. * odparł a my posłusznie to zrobiłyśmy.
-Do naszej szkoły zawitają 4 nowe osoby. Czwórka łobuzów
z którymi nikt nie może sobie poradzić. Nikt absolutnie nikt. Nikt, dlatego
przybyli do nas. A wy jako najlepsze uczennice zajmiecie się nimi.
-Że co kurwa? * spytała Laura patrząc na dyrektora.
-Laura bez wyrażeń
-A w jakim języku mam Panu wyjaśnić że mi się to nie
podoba? * odparła zakładając jedną na drugą dłoń.
-Łobuzy? * spytała Van
mając kwaśną minę jakbym zjadła nim dwa kwaśne.
-Tak łobuzy
-A co Pan będzie robić? * zapytałam również zakładając
jedną na drugą dłoń.
-Czyścić Puchary proste? * odparła wkurzona Laura, oho
nie tylko ja jestem wściekła jak diabli.
-Zaraz się z nimi miniecie, komputer przydzielił wam
jednego na cały rok. To od tego będzie zależeć czy dalej będziecie na liście
najlepszych uczennic czy nie.
-Wiem Pan doskonale gdzie mamy tą tablice? * zapytała
Vanessa, oj ta dzisiejsza sytuacja z Andriu.
-Tak wiem.
-Więc>? * zapytała znów Vanessa.
-Pana interesują tylko osiągnięcia nie to co czuje
człowiek * odparła Laura wkurzona.
-Laura uspokój się….
-Jak tak prawda, co by było gdyby czwórka łobuzów nagle
zepsuła opinie o szkole. Albo te te puchary?.
-Puchary? * odparł myśląc.
-Zabawne Pan ma puchary? * odparłam też już zła.
-My…. Mamy łapiesz mnie za słówka. Jeśli nie chcesz stracić
swojej populacji, swojego przedstawienia to powinnaś się tym zainteresować
-Groź Pan nam? * zapytała Mia.
-nie, mówię tylko jak będzie. Jeśli nie spełnicie się jako opiekunki tych
łobuzów i nie zmienicie ich nastawienia do życia…..
-To co Panie dyrektorze? * zapytałam mając cienką ripostę
na końcu języka.
-Dziewczyny, jesteście najlepsze, tylko wy możecie ich
zmienić. Z was można brać przykład. Przez was mogą być lepsi.
-nie chce zajmować się facetem.
-To szansa aby się zemścić na Andriu * zaczął dyrektor.
Co za palant.
-Kogo przydzieli nam>? * zapytałam chcąc zakończyć
rozmowę.
-No i to lepiej. *
odparł Pan Dyrektor. * Rydel zajmuje się nie jakim Ellithonem Raltiff. (Nigdy nie wiem ). Proszę
jego akta. Maja. Dla Ciebie Rocky Max. * powiedział i podał jej kartki z
informacjami i danymi tego kolesia. * Laura Tobie wybrano Rossa lynch * powiedział dając jej kartkę. *
No i Vanessa, pamiętaj możesz się zemścić Rick Coll.
-Super * odparła Van wstając.
-Macie rok, rok dziewczynki a potem spokój.
-Zajebiście * odparła Laura wstając i otwierając drzwi. W
wyjściowych drzwiach minęliśmy jakiś kolesi. Ale nie zwracaliśmy na nich uwagi.
Za chwile zacznie się piekło trwające rok. Zeszłyśmy ze schodów by usiąść albo
oprzeć się przy ścianie i czekać na tych czterech pajaców.
-Więc będziemy teraz nianiami? * spytała Mia, parząc na
nas.
-Nie gorzej niż nianie, my mamy ich wychować * odparła
Vanessa. Spojrzałam na Laurę i na to jak czyta akta tego kolesia którego wybrał
jej komputer. Oparłam się obok niej przy ścianie i zajrzałam jej przez ramię.
Spojrzała na mnie.
-Studiujesz co masz za szkodnika? * spytałam, a ona się
uśmiechnęła.
-Nie wierze że mam się nim zajmować przez rok.
-Spokojnie tylko na przerwach * odparła Maia.
-Nie Maia. My mamy się nimi opiekować cały czas, nie wiem
czy patrzyłaś ale oni mają, no przynajmniej ten jeden ten sam grafik zajęć co
ja * odparła patrząc na grafik wszystkie zrobiłyśmy to samo.
-Ja pierdole!! * wrzasnęła Van, czułam że to niej je
dzień.
-Wiec wszystkie przerwy, wszystkie lekcje przez rok? *
spytałam jakby samą siebie. Wtedy usłyszeliśmy pisk opono wybiegłyśmy by spojrzeć
kto tak zrobił. I pierwszą osobą która się odezwała była Laura.
-Tak, o to łobuzy mają 1:0 Frajerki ale spokojnie odegramy się na nich. * odparła a
my zaczęłyśmy się śmiać. Wrzuciłyśmy ich papiery do plecaków by razem
roześmiane iść na swoje zajęcia. Co z tego że nas olali, co z tego że uciekli.
Jutro i tak ich dopadniemy a wtedy na pewno nie będą wiedzieć jak się nazywają
już Laura o to zadba jak zawsze zresztą. Dlatego większością dnia sienie
przejmowałyśmy, i wzięłyśmy się za robotę to znaczy szkoła, nauka lekcje by później
rzucić plecaki w kąt i wyjść na miasto.