Rozdział 113 ,,Kiedy Laura odleciała ze swoimi rodzicami. Siedziałem w aucie z Van, Maią i Rickierem. Oni coś między sobą rozmawiali ale ja jakoś nie potrafiłem sobie żartować. Moja przyjaciółka a nawet wielka miłość poleciała na drugi koniec świata by studiować.'' By Ross Lynch

Ross Lynch

 

Kiedy Laura odleciała ze swoimi rodzicami. Siedziałem w aucie z Van, Maią i Rickierem. Oni coś między sobą rozmawiali ale ja jakoś nie potrafiłem sobie żartować. Moja przyjaciółka a nawet wielka miłość poleciała na drugi koniec świata by studiować. Niby będziemy się widywać ale jakoś tego nie czułem.



-Ross * zapytała Maia



-Tak?



-Czy ty martwisz się? * zapytała uśmiechając się lekko



-Ehm, zastanawiam się nad tym co zrobić ze sobą.



-Na początku Ross musisz sobie wszystko przypomnieć. * odparł Rick



-To znaczy?



-Zadaj sobie pytanie co kto dla Ciebie znaczy * odparła Van uśmiechając się delikatnie do mnie. Czułem że przez to że ją uratowałem ona coś zaczęła do mnie czuć. Dlatego musiałem jej zapytać.



-Czy ty jesteś we mnie zakochana?* odparłem patrząc na brunetkę.



-Bingo! * odparła roześmiana Maia.



-Może lepiej będzie jak zapytasz kto z kim kręci? *zapytał Rick jakby chciał ją uratować.



-Albo kto w kim się kocha ? * odparła Mai patrząc na niego.



-Sądzę że znam odpowiedź * odparłem patrząc na nich .



-No to dajesz stary.



A więc ja i ty Rick. Przyjaciele i to taka przyjaźń na całe życie widząc jaki masz stosunek do tego że Vanessa zaczęła coś do mnie czuć. * Rick się nie odezwał ale wiedziałem że mam rację.



-Tak myślę że nawet jeśli byłbyś z Van nie widział bym problemu * odparł a ja uśmiechnąłem się delikatnie.



-Z tego co mi mówiłaś w szpitalu Mai to też jesteś we mnie zakocha * odparłem patrząc na drugą brunetkę.



-Tak jestem.



-Czy to nie głupota kochać przyjaciela? * zapytałem.



-To samo możesz zapytać Van * odparł znienacka Rick.



-Nie powinieneś obwiniać Van za to że coś poczuła, to nie jej wina że to czuje * odparłem trochę wrednie.



-Masz rację * odparła Maia.



-Więc ty też coś zepsułaś przez to że poczułaś coś do mnie?



-Tak, byłam w związku z Rockym * odparła Maia.



-A dlaczego teraz nie jesteś?



-Rocky nie chce być z kimś kto kocha się w jego przyjacielu.



-A sądzisz że to miłe, kochać swego przyjaciela? * odarłem patrząc na nią. Nie odpowiedziała a ja wiedziałem że myśli nad tym również Van. * zawsze jedna strona jest pokrzywdzona. Może i nie kocham już Laury a ona mnie ale czy było by jej miło gdyby się dowiedziała że z którą z was jestem w związku?. Pomyślcie co czuje Rick albo Rocky. To moi kumple moje ziomki których znam od urodzenia. Których zawsze ceniłem i cenie to moi bracia. Nie powiem już Ell i Calum nimi nie są bo są i naprawdę bardzo ale to bardzo nie chce ich ranić Mai * odparłem patrząc na nią bo siedziała ze mną z tyłu, miałem wrażenie że Van ociera łzę. * Czy jest ktoś kogo pominąłem?



-Raini i Olivie * Odparł Rick skręcając w prawo.



-Kim są? * zapytałem blondyna wiedząc że do dziewczyn dociera jeszcze wiadomość o tym co powiedziałem.



-Jedna to wielkie wsparcie dla laury, laska która przeklęła nas wszystkich kiedy powiedziałyśmy że jesteś tylko jej przyjacielem * odparła Van * To Raini zawsze przy niej i zawsze ją wspierała.



-To ona była z Laurą kiedy my nawaliłyśmy * Odparła Maia.



-A Olivia?



-Z nią od czasu do czasu jesteś * odparła Maia.



-jak to o czasu do czasu?, jestem aż takim dupkiem?



-Jesteś łamaczem serce, jesteś kobieciarzem ty bawisz się dziewczynami * oparłem się o siedzenie, zajebiście jestem totalnym kobieciarzem. Przestałem wgl się odzywać próbowałem się zastanawiać nad sobą jednak nie mogłem wróciło wspomnienie, ale wspomnienie z tego nowego życia a nie tego teraz. 



Wspomnienie :

Obudziłem się dobre 2 do 4 godzin temu. W tym czasie dowiedziałem się że jestem Rossem Lynchem. Dowiedziałem się że mam trzy dziewczyny, z czego ani jedna nie była prawdziwą. Jedna z moich przyjaciółek była miłością mojego życia której kompletnie nie pamiętałem. Jedna była dziewczyną z którą kiedyś tam byłem ale bardzo pragnęła tego byśmy byli razem. Z drugą miałem wypadek i po tym wypadku poczuła że mnie kocha ale nie jak brata przyjaciele tylko jak chłopaka i odparła że ze mnie nie zrezygnuje. Trzecie natomiast nigdy nie była moją dziewczyną ona po prostu mnie kochała. Była z moim przyjacielem Rockym ale kiedy zrozumiała że to mnie kocha rzuciła go. Cud że dalej się przyjaźnimy. No i ona Laura Marano jak wspomniałem wcześniej miłość mojego życia. Jak mogłem jej całkowicie zapomnieć jak mogłem wymazać od tak pamięć o niej. Ktoś zapukał do drzwi po czym wszedł to ona brunetka od wypadku.



-Ross mogę?



-Tak jasne wchodzi * odparłem siadając na łóżku. * Ale nie przekonuj mnie jak bardzo mnie kochasz.



-nie nie nie będę, nie wiem co się ze mną dzieje nagle poczułam coś do Ciebie, i to nie jest coś przelotnego to coś prawdziwego.  Nie potrafię sobie z tym poradzić.



-nie uważasz ze to coś chwilowe?



-Nie, to coś co jest tutaj * odparła dotykając swego serca. Nie rozumiałem tego bo ja czegoś takiego wcale nie czułem.



-Przeprasza ja nic nie czuję.



-nie szkodzi, poczekam.



-Nie nie o to chodzi ja kocham Cię ale jak siostrę mam wrażenie że nie zajmujesz w moim życiu tak ważnego miejsca.



-A jest ktoś kto to zajmuje?



-Nie, nie czuję nic kompletnie nic.



-nie przyspiesza Ci serce kiedy kogoś widzisz?* Odparła i w tym momencie weszła do pokoju Laura zerknąłem na nią. A ona na mnie i na Van.



-Przepraszam was chodzę wszędzie z tel i nie wiem gdzie go zostawiłam.



-Skleroza Cię nie boli co? * zaśmiała się Vaneessa.



-Oj nie, chce iść do domu i zadzwonić do rodziców ale nie wiem gdzie go zostawiłam. No nic znikam * odparła a ja uśmiechnąłem się moje serce przyspieszyło, tak to przez nią moje serce nie chodzi tak jak powinno. To ona miłość mojego wczesnego życia. Nie jestem pewny czy tego właśnie który jestem teraz jednak to ona. Uśmiechnąłem się na samą myśl o niej. Ślicznej brunetce z oczami wielkość pięciozłotówek. Jest przepiękna. Jest grzeczna, opanowana i zagubiona widząc po tym gdzie posiała ten cholerny tel. Może coś ją ominęło ?. może sama nie nie może odnaleźć drogę to właściwą. Spojrzałem na drzwi które się zamknęły a potem na Van.



-Van czy ty jesteś we mnie zakochana?



-Ross, ja. Ja sama tego nie rozumiem. Nie wiem co się dzieje. Nie mogę tego pojąć.



-Lepiej żebyś nie była, ja nic nie pamiętam i nie chce by ktoś się we mnie zakochiwał.



-Tak wiem ale czy da się nie słuchać serca.



-Zawsze jest rozum.



-Rozum mówi mu powiedz to.



-Co ? * może to głupie ale chciałem to usłyszeć.



-Kocham Cię * odparła a mnie dosłownie zmiękły kolana * Czy nie czas na nas?, czy nie powinniśmy sobie dać szanse?



-Szanse?



-Tak, jeszcze nie było team Ross i Van.



-Van proszę Cię.



-Tak wiem * odparła po czym zamknęła drzwi a ja spojrzałem przez okno, do jednej czuje motyle chociaż jej nie znam. Do drugiej wiem że uczucie gaśnie. Kim ja do cholery jestem?.