Rozdział 100 ,,Podczas tańca z Rossem, szukałam wzrokiem Noah. W końcu się pojawił, a ja?, spoglądałam na odchodzących od nas Rossa i Oli po czym odwróciłam się do mojego chłopaka nie było go. Zaczęłam się rozglądać czy mi się to tylko wydaje, może wyobraźnia szwankuje. Wyszłam z Sali balowej po czym zaczęłam się rozglądać. Dlaczego mi tak bardzo bije serce. Dlaczego nawet teraz na świeżym powietrzu nie mogę oddychać?. Dlaczego tak panicznie się boje?. Dlaczego nie mogę spojrzeć w jego oczy. Wtedy ktoś chwycił mnie za dłoń i pociągnął w swoją stronę, nasze spojrzenie się skrzyżowało. '' By Laura Marano


 

Perspektywa Laury




 

Podczas tańca z Rossem, szukałam wzrokiem Noah. W końcu się pojawił, a ja?, spoglądałam  na odchodzących od nas Rossa i Oli po czym odwróciłam się do mojego chłopaka nie było go. Zaczęłam się rozglądać czy mi się to tylko wydaje, może wyobraźnia szwankuje. Wyszłam z Sali balowej po czym zaczęłam się rozglądać. Dlaczego mi tak bardzo bije serce. Dlaczego nawet teraz na świeżym powietrzu nie mogę oddychać?. Dlaczego tak panicznie się boje?. Dlaczego nie mogę spojrzeć w jego oczy. Wtedy ktoś chwycił mnie za dłoń i pociągnął w swoją stronę, nasze spojrzenie się skrzyżowało. Spojrzałam na blond czuprynę i te mleczne oczy przez które moje serce szalało. I wtedy właśnie zobaczyłam mego chłopaka całującego i macającego obcą laskę. Szybko puściłam dłoń blondyna i pobiegłam do niego. On niczego nie świadomy dalej próbował dorwać się do majtek tamtej laski. Dlatego popchnęłam go i kiedy już układał usta do słowa ,,Laura’’ uderzyłam go porządnie pięścią. Podbiegłam do Rossa po czym chwyciłam go za rękę i pociągnęłam za sobą.



-Zabierz mnie, Ross zabierz mnie stąd * odparłam tylko pozwalając się prowadzić. Prowadził mnie do swego samochodu. Serce przestało bić rytmicznie, biło jak szalone a to co przed chwilą czułam spłynęło po mnie jak kropla deszczu. Jechaliśmy w milczeniu, chociaż miałam wiele do powiedzenia. Nie zrobiłam tego, wpatrywałam się gdzie jedziemy. Może jednak się go zapytam. Moje usta jednak ułożyły inne zdanie.



-Dlaczego za mną poszedłeś?, przecież przyszła Olivia?



-A czy ja i Olivia jesteśmy razem?



-Ponoć tak, słyszałam że zrywacie i wracacie do siebie



-Ależ oczywiście, jakbyś nie wiedziała że największe ciacho w szkole może być zajęty.



-Wcześniej byłeś. * odparłam a on uśmiechnął się na samo wspomnienie.



-Miałem poważny powód by tak było. * odparł ale nie słyszałam ciąg dalszy bo zadzwonił Noah. Nie odebrałam, czułam że teraz on powinien się zamartwiać gdzie jego laska.



-A tak wgl to gdzie jedziemy? * odparłam wytłaczając tel i wyrzucając go na tylnie siedzenie.



-Przed siebie, pokaże Ci fajną miejscówkę do myślenia.



-I to nie jest twój dach?



-Nie to nie jest mój dach nie tym razem.



Zaśmiałam się mimo sytuacji jaka mnie dzisiaj spotkała. Czy my zawsze tacy byliśmy czy nasz związek zawsze był oparty na szczerości i na tym że oboje byliśmy blisko siebie?. Czy powinnam o to pytać Rossa Lyncha?. Spojrzałam przed siebie i jedyne co potrafiłam wydusić to…



-Wow * Blondyn uśmiechnął się po czym zjechał na pobocze byśmy mogli wyjść do barierek widokowych i spojrzeć w przyszłość….



 

Perspektywa Mai

Spoglądałam, rozglądałam się ale nigdzie nie widziałam ani Laury ani Rossa. Niesamowite, może jednak są sobie pisani i w końcu zrozumieli że chcą ze sobą być?. Ktoś wyciągnął mnie z myślenia aby tyrpnąć mnie w łokieć.


-No hej * odparł mój eks chłopak zmierzyłam go z góry na dół wzrokiem po czym uśmiechnęłam się. Odkąd nie jesteśmy razem zrobił się takim ciachem że rzuciłam bym się na niego tylko jakbym mogła. Gdyby była taka możliwość. Hmy… muszę to przemyśleć.



-No cześć * odparłam pijąc Ponch.



-czyżby nie udało Ci się z Rossem?



-Nawet nie wiem gdzie on jest * odparła bardziej do siebie niż do niego co go tylko rozśmieszyło. Przeszła obok nas grupka dziewczyn które uśmiechając się do niego i puszczając oczka bardzo mnie denerwowały. * Dlaczego nie idziesz ich wyrywać?



-Bo jedna wariatka na całe życie mi starczy.



-To przepraszam bardzo niby ja?!



-Dokładnie ty * zmierzyliśmy się wzorkiem, no cholera jasna ten zapach, wdychałam go z zapałem nie pamiętając już dokładnie o co cholera się kłócę.



-Jesteś nieznośny!



-A ty samolubna, Ross właśnie gdzieś zarywa laski a ty wzdychasz do niego.



-I przyszedłeś mi to powiedzieć..?



-Ależ oczywiście jesteśmy dobrymi kuplami.



-No ba, najlepszymi przyjaciółmi Rocky !! * odparłam śmiejąc się ironicznie, co za debil!. Do potęgi.



-gdybyś nie była taka… taka



-No jaka Rocki Jaka?!



-Taka taka….



-Nienormalna, idiotka, seksowna, głupia!!! * wrzasnęłam bo byłam bardzo wkurzona.



-No i co jeszcze?



-Mam dalej siebie obrażać żebyś się ode mnie odwalił?!



-Ależ oczywiście, uwielbiam patrzeć jak się sama obrażasz



-A ja uwielbiam patrzeć na to jak na mnie patrzysz



-Jak?



-Nie wiesz?, nie masz pojęcia jak na mnie patrzysz?



-Nie nie mam żadnego pojęcia



-Mówi się zerowego Rocky zerowego…. * Nie dokończyłam. Bo ujął moje usta w swoje w namiętnym pocałunku, zawsze mi tego brakowało w naszym związku tej namiętność pasji tego wszystkiego. Najlepiej bym teraz obrażała go tylko po to by przeżyć z nim niesamowity seks. Ale tym razem rzuciłam się w jego ramiona i namiętnie oddawałam każdy pocałunek którym mnie obarczył który mi oddawał.