Rozdział118 ,,Nie wierzę Laura nie wierzę!!! Oddałaś swoją miłość życia przyjaciółce. * odparł i doskonale wiedziałam że tym samym próbuję mnie wesprzeć. * Tak bardzo go kochasz, a on * pokazał na brzuch * będzie Ci przypominał o nim co dziennie, co tydzień, co miesiąc, co rok będziesz sobie przypominała…..'' By Calum Worthy


Laura Marano

 


-Czy ojcem jest ktoś z naszej paczki.


-Calum!


-No co?, to już powinien wiedzieć * Spojrzałam w dal po czym spojrzałam na kubek z czekoladą. Napiłam się jej po czym zaczęłam opowieść. Kiedy kończyłam Calum mogłam by przysiąc że twarz miał koloru włosów.



-Pierdalneliście sobie dzieciaka na pożegnanie znajomość?



-Nie!, Calum w chwili kiedy pierdalneliśmy sobie dzieciaka kochałam go.



-A on Ciebie?



-Nie, ale to nie ważne. On nigdy się o tym nie
dowie…



-Ale….



-Calum obiecałeś.



-W porządku, ale gdybym z kimś miał mieć dziecko chciałbym o tym wiedzieć. Tym bardziej że ….



-Tym bardziej że…Tym bardziej że co Calum?



-Vanessa i Ross się zaręczyli * poczułam ukucie w sercu a potem poczułam jak moje serce łamię się na tysiąc kawałków.



-A więc dopięłaś swego…



-Co?

-Van po wypadku poczuła że to z Rossem powinna być a nie z Rickierem * odparłam przez co Calum zrobił wielkie oczy….



Wspomnienie :

Vanessa męczyła mnie tel wiedziała że w szpitalu zemdlałam i teraz kiedy Ross był na wolności chciała się spotkać nie mogłam jednak pozbierać się i powiedzieć jej prawdy. Chodziłam z kuchni do pokoju i do kuchni w końcu nie odpuszczała ciągle tel i ese. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Doskonale wiedziałam że to ona. Wzięłam wdech i wydech. Przecież po tobie tego nie widać Lau, nie widać. Podeszłam do drzwi i je otwarłam.



-Van



-Lau…. * odparła i mocno mnie przytuliła. Nie miałam pojęcia o co jej dokładnie chodziło.



-Co się dzieję.?



-Ja ja zakochałam się w Rossie * odparła wchodząc do salonu i siadając na kanapie.



-Więc dlaczego płaczesz?, powinnaś się z tego powodu cieszyć.



-Bo ty wciąż go kochasz * odparła a ja zrobiłam coś co powinnam zrobić już dawno. Podeszłam do niej usiadłam obok i mocno ją do siebie przytuliłam. Po krótkiej chwili spojrzałam na nią i otarłam jej łzy z oczu.



-może i wciąż go kocham, ale  widzę co dzieję się z Tobą. I daje wam swoje błogosławieństwo. Nigdy nie ocenie was źle jeśli dacie sobie szanse. * Ona tym razem mnie mocno do siebie przytuliła a ja uroniłam pierwszą łzę w jej towarzystwie. Kocham go i muszę pozwolić mu odejść….





 

Teraz …..

 

-Nie wierzę Laura nie wierzę!!! Oddałaś swoją miłość życia przyjaciółce. * odparł i doskonale wiedziałam że tym samym próbuję mnie wesprzeć. * Tak bardzo go kochasz, a on * pokazał na brzuch * będzie Ci przypominał o nim co dziennie, co tydzień, co miesiąc, co rok będziesz sobie przypominała…..



-Wiem wiem Calum dlatego nie zamierzam tam wracać.



-Co?!, nigdy nie wrócisz do Miami?



-Nie Calum po studiach planuję tutaj zostać. Mam pomoc i wsparcie rodziców. Do tego Delly i Raini nie dadzą mi spokoju. Stwierdziły że wezmą wolne jak tylko będę tego potrzebować. * Teraz Cal mnie zaskoczył ujął moją twarz w dłoniach łza która akurat spłynęła została na jego dłoni.



-Zajmę się Tobą i dzieckiem.



-Co?! * krzyknęłam oddalając się od niego * Nie możesz przecież jesteś zakochany ty ty musisz być z Celesta ja nie mogę pozwolić Ci od niej odejść.



-Możesz i pozwolisz * odparł próbując mnie przygarnąć w uścisku. * Nie będziemy takim małżeństwem z krwi i kość.



-Calum to się nie uda. Kocham Cię ale kocham Cię jak brata nie jak….



-Wiem Laura wiem * odparł obejmując moją twarz * posłuchaj nie pozwolę byś była z tym sama. Będziemy parą fakt pobierzemy się ale tylko po to by Twoje dziecko miało pełną kochającą się rodzinne. Kiedy dorośnie weźmiemy rozwód. Każdy pójdzie w swoją stronę. * zaczęłam kiwać głową na nie mówić że nie możemy tak że to nie jest w porządku.



-Nikt się nie dowie prawdy no może oprócz Delly i Raini bo by nas zabiły reszta nie jest ważna. Powiemy że po prostu nas poniosło jeśli ktokolwiek się dowie.



-NIE CALUM nie możemy !!! * odparłam płacząc.

-MUSIMY ja nie wierze w samozapłodnienie i ty też nie * zmierzyłam go wzorkiem, a on wziął mnie za obie dłonie i kazał sobie spojrzeć w oczy. * Pozwól zaopiekować mi się Tobą i dzieckiem. Tylko tego pragnę.



-A co się stanie jeśli się znienawidzimy?, stwierdzisz że nagle chcesz odejść i co wtedy.



-Dobrze wiesz że jestem z tych spokojniejszych prędzej ty odejdziesz ode mnie a nie ja od Ciebie.



-Ale ty chcesz zostać reżyserem….



-I będę nim. Małżeństwo i dziecko nie zabiorą mi moich planów. Christopher musi mieć pełną rodzinne. Nie tylko mamę dziadków i ciotki. * Mocno go do siebie przytuliłam. A on objął mnie tak bym mogła się ukryć w tym uścisku.



-Strasznie mocno Cię kocham przyjacielu * odparłam do niego. Pocałował mnie w czubek głowy.



-Ja też Cię kocham malutka * odparł i od tego momentu żadne z nas się nie odezwało. Po prostu się do siebie przytulaliśmy….