Wspomnienie….
Perspektywa Rossa
Zmierzałem w kierunku szkoły, tej złej placówki od której
boli głowa gdy tylko zrobisz pierwsze kroki. Tym bardziej że ja nie zadrze wysiąść z samochodu a laski już są przy mnie. Tym razem wcale nie było tak
samo. Otworzyłem drzwi swego Cherry Camaro Convertible ( Taki sam jak jeździł Damon Salvatore
Pamiętniki wampirów.). A obok mnie już stała Olivia Holt. Moja eks laska która
nie chce odpuść. Możesz wyzwać ją nazwać od najgorszych a ona i tak wróci do
Ciebie mimo wszystko. Nie odpuszcza!!!. Sięgnąłem po plecak, a ona wykorzystując sytuacje musnęła mój policzek. Szybko odskoczyłem od niej co przyjęła z
szerokim uśmiechem.
-No witaj skarbie
-Cześć * odparłem patrząc na to przedstawienie wokół
mnie. Laski machały na mnie, więc obejrzałem je z góry na dół, co wkurzyło moja
niby dziewczynę. Do takiego stopnia że pociągnęła mnie za dłoń i zdążyłem tylko
zamknąć drzwi od mojego autka i pomachać laską na do widzenia.
-Czemu mnie to nie dziwi?
-Czemu nie odpuszczasz! * powiedziałem głośniej, ale ona
tylko się zaśmiała
-Rossi Lynch, co byś ty bez mnie zrobił
-Na pewno lepiej bym żył
-Nie bądź zabawny
-Przecież w tym wypadku to ty jesteś zabawna a nie ja.
-O widzisz!! * zaśmiała się uroczo, kiedy drzwi do szkoły
otworzyły się przez kolesia, który gestem pokazał by przeszła, że to moja niby
dziewczyna zareagowałem.
-Ej, ej nie pozwalaj sobie! * odparłem idąc za nią by
koleś nie oglądał jej tyłka.
-Widzisz Rossi pies ogrodnika, sam nie skorzysta i nikomu
nie da
-Ok, pa * odparłem ale chwyciła mnie za rękę, na
odległość łokcia, spojrzałem na nią a właściwie zmierzyłem wzrokiem a ona się
zaśmiała.
-Zawsze wiedziałam że nie jestem dla Ciebie stworzona
zawsze! * zaśmiała się znów, ciągnąc mnie do siebie. * Ale ty nadal chcesz być
z tym dzieckiem
-Nie mów o niej tak
-Ale przecież ja jej nie nazywam ona jest dzieckiem. Bo
jak można nie kochać ciebie?, jak można zapomnieć że nie istniejesz?. Jak można
zacząć od zera
-Oli powiedz co chcesz i daj mi odejść.
-No właśnie
-Co?
-Pozwól jej odejść
-Że co proszę?!*przegięła
-Chcesz ją odzyskać prawda?. A nie zauważyłeś że im ty
masz bardziej ją w dupie, to ona Ciebie chce?
-Co proszę?
-No Ross!, pomyśl wyznałeś jej miłość, ona Cię olała. A
kiedy ty masz jej dość, ona Cię bacznie obserwuje * zaśmiała się kiedy
spojrzałem w kierunku w którym stała ona Laura Marano. * Powiedz że to koniec,
najlepiej w dniu balu, powiedz że nie chcesz jej znać, powiedz że już o niej
nie walczysz…
-Dlaczego mi pomagasz?
-Bo jeśli serio Cię kopnie w tyłek będę miała większe
szanse aby Cię odzyskać.
-A co jeśli nie będzie mnie miała w czterech literach?
-Przekonamy się * odparła po czym podchodząc do mnie
bliżej musnęła moje usta. Odwzajemniłem pocałunek.
Noc balu…..
Kiedy ją obejmowałem sam zesztywniałem, sam byłem w
szoku, co ona może ze mną zrobić. Aż w końcu tak po prostu musnęła me usta a ja
odwzajemniłem pocałunek. To było jak pierwszy pocałunek nie pewność a zarazem
mega potęga, to była duma nadzieja i nowe zbawienie, to było moja własna
odmiana narkotyku. Moje przeznaczenie, i nagle do mnie dotarło. Oderwaliśmy się
od siebie bym rzekł do niej.
-Kocham Cię Lauro Marano. Nigdy się to nie zmieni, ale
myślę że pora pozwolić Ci odejść.
-Co chcesz przez to powiedzieć?
-Każdy powinien iść w swoją stronę
-Chcesz mnie od siebie odrzucić?
-Nie Lauro, chce byś miała takie życie jakie zapragnęłaś.
A ja nie istnieje. Obiecuję że będzie tak jakbyśmy nigdy nie byli razem.
-A jeśli ja coś poczuje?, jeśli się w Tobie zakocham?
-A wierzysz w to?....