Rozdział 102 ,,Szybko weszłem po Van, a potem biorąc ją na ręce wyniosłem z jej pokoju i wsadziłem na spokojnie do samochodu, zapiąłem pasy po czym ruszyłem. Van oddychając ciężko zaczęła nie pewnie kiwać w moją stronę.'' By Ross Lynch


Perspektywa Rossa

 






Szybko weszłem po Van, a potem biorąc ją na ręce wyniosłem z jej pokoju i wsadziłem na spokojnie do samochodu, zapiąłem  pasy po czym ruszyłem. Van oddychając ciężko zaczęła nie pewnie kiwać w moją stronę.



-Co jest?



-Jak to możliwe że to dziecko Ricka, a ty jesteś tak opanowany?



-Nie byłem przy tym jak dziecko zaczęło się tworzyć a ja zawsze byłem tym opanowanym w grupie.



-No jasne, byłeś tym seksy i tym opanowanym?! * prychał ja również.



-Powiesz mi lepiej co zrobiłaś, że zaczęłaś krwawić?



-E…..


-Van!!!


-E……


-Vanesso!!!! * krzyknąłem nie co zdenerwowany. Wykręciłem numer do Ricka.



-Nie ma co dzwonić, jest zajęty.



-Czym niby jest zajęty?, jego kobieta jest w złym stanie.



-Rick, od jakiegoś czasu….



-Co Rick? * zapytałem nie co zdziwiony.



-W ostatnim czasie dużo się kłócimy.



-O dziecko?



-O przyszłość * odparła, spoglądając na mnie. Ja prowadziłem nie mogłem na nią spojrzeć, a że jej nie przerywałem kontynuowała. * Rick uważa że jest za młody na ojca, że powinnam usunąć ciąże bo przecież po drodze możemy mieć multum dzieci.



-Ale zawsze to nie będzie to dziecko * odparłem, a że ona się nie odzywała spojrzałem przez moment na nią.



-Dlaczego nie zainteresowałam się tobą? * zapytała a ja chwilę się zastanowiłem jakby to było takie realne, jakby wyglądał mój związek z Van…. Nie wyobraźnia nie działa. Odezwała się za to sekretarka Ricka.



-Imbecylu masz 5 sekund by ruszyć dupe i jechać do szpitala. Van zaczęła krwawić!, jeśli nie pojawisz się za 10 minut to pojadę tam i skopie Ci tyłek!!! * krzyknąłem do+ tel po czym się rozłączyłem.



-Co stało się z Tobą i Laurą? * zapytała nagle Vanessa. Spojrzałem na nią, a potem zacząłem manewr wyprzedzania.  Nie powiem nie jechałem szybko, nie pędziłem ile wart jest mój samochód. Ile dostał koni. Ale wyprzedzając samochód i wracając na swój pas, zauważyłem nadjeżdżającą ciężarówkę która pędziła prosto na nas. Czy czasem nie uratowałem samochodu który wyprzedziłem?. Czy to nie on miał dziś umrzeć. Przez szybką jazdę?. Tir/ Ciężarówka nie mogła skręcić nie mogła uciec, ja też nie miałem gdzie uciec, jedyne co mogłem zrobić to spojrzałem na Vanesse.



-Pozwoliłem Laurze odejść…* Odparłem po czym zrozumiałem tylko jedno dzisiaj Vanessa przeze mnie straci dziecko .

 

Samochód kierował się od strony kierowcy by bardziej oberwał. Chociaż w samochodzie był hałas, słychać było jak dziewczyna wydziera się na chłopaka.


-Ross!!!! * krzyczała * Krzyk było słychać aż do momentu kiedy to kierowca swoją storna przywalił w przód tira. Tak zdecydowanie po zamiatane, i śmierć na miejscu. Chłopak jednak jeszcze raz spojrzał na dziewczynę by złapać ją za dłoń.



-Musiałem jej na to pozwolić, bo inaczej nigdy nie ruszyła by do przodu. Po czym zemdlał. A może umarł?. Dziewczyna siedząca obok, uderzyła o otwierają poduszkę powietrzną i dodatkowo przywaliła o bok samochodu, jej dodatkowo  pokrwawiony rozkrok który nie ustępował dołączył do krwawiącej  głowy i brzucha. To koniec pomyślała dziewczyna w pierwszej kolejność. To koniec. Pomyślałam spoglądając na blondyna, który na kierował tak samochód by to on zginął w tym wypadku. No i w końcu jej tel zadzwonił, trzymał go w ręce kiedy jej upadł zdążyła tylko zobaczyć kto dzwoni, na wyświetlaczu widniało tylko jedno imię ,,Misiek ‘’



W ciężkim stanie, przez helikopter zabrano dziewczynę i chłopaka z samochodu osobowego, oraz małżeństwo wraz z dzieckiem. Z tego co dowiedzieli się później ojciec umarł na miejscu, matka z córką walczyła w szpitalu, by umrzeć po kilku dniach. A dziewczynę i chłopaka czekała ciężka operacja po pierwsze chłopak na nic nie reagował, czy się poddał czy nie chciał już walczyć?. Bardziej to pasowało do dziewczyny która straciła dziecko. Czy był sens by walczyła o życie kiedy nosiła w sobie życie. Kiedy była szczęśliwą prawie matką przez najbliższe miesiące. Co się stanie po operacji, co się stanie dalej. Czy stracimy dwie główne postacie…





Rozdział 101 ,,Spojrzałem na nią, a potem wyłączyłem silnik samochodu i zostawiłem kluczyki w samochodzie. Wyszedłem na świeże powietrze, wiedząc że zaraz do mnie wyjdzie, obszedłem samochód i otworzyłem jej drzwi.'' By Ross Lynch

Perspektywa Rossa






Spojrzałem na nią, a potem wyłączyłem silnik samochodu i zostawiłem kluczyki w samochodzie. Wyszedłem na świeże powietrze, wiedząc że zaraz do mnie wyjdzie, obszedłem samochód i otworzyłem jej drzwi.



 

-Wow, Ross * odparła po raz drugi wychodząc z samochodu. * Czy my?



 

-nie ,nigdy nie byliśmy w tym miejscu razem. Postanowiłem przecież nie przypominać Ci o swojej osobie. * odparłem wyciągając do niej dłoń. Poddała mi swoją dłoń, byśmy wspólnie przeszli ten kawałek drogi aż do balustrady i spojrzeli na nasze miasto. Zobaczyłem w oczach Laury łzy przeraziłem się jednak wiedziałem że po ty co przeszła to jednak było konieczne.



 

-Tak bardzo Cię przepraszam Ross * odparła nagle patrząc na mnie



-Za co mnie przepraszasz?



-Za to że nic nie pamiętam. Nic kompletnie to jest straszne * odparła nagle mając więcej łez, otarłem jedną z jej policzka a ona przerażona odsunęła się ode mnie.



-Nie musisz mnie przepraszać, lepiej zatańcz ze mną.



-Przecież tutaj nie ma muzyki..?



-A potrzebna jest naszej dwójce muzyka by wspólnie zatańczyć? * Zapytałem i w tej samej chwili wyciągnąłem z kieszeni pilot do mojego samochodowego sprzętu muzyka zagrała a my słyszeliśmy ją, mimo że jedne drzwi były zamknięte.








 



-Z przyjemnością zatańczę Proszę Pana Panie Ross lynch * odparła śmiejąc się odsunęliśmy się od siebie by złapać się za dłonie i zacząć wspólny taniec.



 



( Coś takiego uwielbiam Pamiętniki wampirów )

 

 

Widziałem łzy w oczach Laury. Nie wiedziałem przez co, czy przez to że ona nic nie pamięta czy przez to że chciała tak bardzo poznać tajemnice swego serca. Kiedy ją obejmowałem sam zesztywniałem, sam byłem w szoku, co ona może ze mną zrobić. Aż w końcu tak po prostu musnęła me usta a ja odwzajemniłem pocałunek. To było jak pierwszy pocałunek nie pewność a zarazem mega potęga, to była duma nadzieja i nowe zbawienie, to było moja własna odmiana narkotyku. Moje przeznaczenie, i nagle do mnie dotarło. Oderwaliśmy się od siebie bym rzekł do niej.



-Kocham Cię Lauro Marano. Nigdy się to nie zmieni, ale myślę że pora pozwolić Ci odejść.



-Co chcesz przez to powiedzieć?



-Każdy powinien iść w swoją stronę.



-Chcesz mnie od siebie odrzucić?



-Nie Lauro, chce byś miała takie życie jakie zapragnęłaś. A ja nie istnieje w nim * zobaczyłem kolejne łzy w jej oczach. Uśmiechnąłem się. * Obiecuję że będzie tak jakbyśmy nigdy nie byli razem.



-A jeśli ja coś poczuje?, jeśli się w Tobie zakocham?



-A wierzysz w to? * wiem jestem wstrętny, w momencie kiedy ona mogła zdać sobie sprawę z uczuć do mnie ja ją odrzucam. Jednak nie chciałem by cierpiała. Chciałem by była szczęśliwa i nie miejcie przeze mnie pretensje proszę was. Ona zaczęła życie w którym ja nie istnieje. W którym mnie nie ma. 



 

Perspektywa Vanessy



Miesiąc, miesiąc później. Od balu, ani Laura ani Ross nie powiedzieli co tak naprawdę się działo, wiedziałam tylko że Ross był za spokojny, a Laura jak na osobę którą zdradził facet była zbyt wściekła niż rozpatrzona. O co chodziło tej dwójce?. Nie mam pojęcia. Dla mnie  okropna sytuacja bo nie potrafiłam jej pomóc. A dziś jak na złość nie było nikogo w domu. Nikt nie mógł mi pomóc. A ja nagle zaczęłam krwawić. Czy to możliwe bym krwawiła w ciąży?. Zaczęłam dzwonić do wszystkich, ale nikt nie odbierał. Nikt nie chciał ze mną rozmawiać. A sąsiadki nie było. Zaczęłam płakać chodząc po mieszkaniu wylewając wielką warstwę krwi na podłogę. W końcu mój tel zaczął dzwonić.

 

-Cześć malutka co jest?



-Ross mógłbyś przyjechać?



-Co się dzieje Van?



-Zaczęłam krwawić!



-Krwawić!! * krzyknął po czym usłyszałam jak trzaska drzwiami domu i rusza z piskiem opon. * Przecież nie możesz rodzić.



-No dzięki jasnowidzu, jedziesz?



-Tak tak za chwilę będę.



Nikt z naszej dwójki nie wiedział co może się stać w tym dniu…..




Info Wrześniowe :)

 No wracam kiedy byłam ostatnio?

Nikt tego nie wie :)

Czekajcie na nowego bloga. :)