Perspektywa Rossa
Szybko weszłem po Van, a potem biorąc ją na ręce
wyniosłem z jej pokoju i wsadziłem na spokojnie do samochodu, zapiąłem pasy po
czym ruszyłem. Van oddychając ciężko zaczęła nie pewnie kiwać w moją stronę.
-Co jest?
-Jak to możliwe że to dziecko Ricka, a ty jesteś tak
opanowany?
-Nie byłem przy tym jak dziecko zaczęło się tworzyć a ja
zawsze byłem tym opanowanym w grupie.
-No jasne, byłeś tym seksy i tym opanowanym?! * prychał ja również.
-Powiesz mi lepiej co zrobiłaś, że zaczęłaś krwawić?
-E…..
-Van!!!
-E……
-Vanesso!!!! * krzyknąłem nie co zdenerwowany. Wykręciłem numer do Ricka.
-Nie ma co dzwonić, jest zajęty.
-Czym niby jest zajęty?, jego kobieta jest w złym stanie.
-Rick, od jakiegoś czasu….
-Co Rick? * zapytałem nie co zdziwiony.
-W ostatnim czasie dużo się kłócimy.
-O dziecko?
-O przyszłość * odparła, spoglądając na mnie. Ja
prowadziłem nie mogłem na nią spojrzeć, a że jej nie przerywałem kontynuowała.
* Rick uważa że jest za młody na ojca, że powinnam usunąć ciąże bo przecież po drodze możemy mieć multum dzieci.
-Ale zawsze to nie będzie to dziecko * odparłem, a że ona
się nie odzywała spojrzałem przez moment na nią.
-Dlaczego nie zainteresowałam się tobą? * zapytała a ja
chwilę się zastanowiłem jakby to było takie realne, jakby wyglądał mój związek
z Van…. Nie wyobraźnia nie działa. Odezwała się za to sekretarka Ricka.
-Imbecylu masz 5 sekund by ruszyć dupe i jechać do
szpitala. Van zaczęła krwawić!, jeśli nie pojawisz się za 10 minut to pojadę tam
i skopie Ci tyłek!!! * krzyknąłem do+ tel po czym się rozłączyłem.
-Co stało się z Tobą i Laurą? * zapytała nagle Vanessa.
Spojrzałem na nią, a potem zacząłem manewr wyprzedzania. Nie powiem nie jechałem szybko, nie pędziłem
ile wart jest mój samochód. Ile dostał koni. Ale wyprzedzając samochód i
wracając na swój pas, zauważyłem nadjeżdżającą ciężarówkę która pędziła prosto
na nas. Czy czasem nie uratowałem samochodu który wyprzedziłem?. Czy to nie on
miał dziś umrzeć. Przez szybką jazdę?. Tir/ Ciężarówka nie mogła skręcić nie
mogła uciec, ja też nie miałem gdzie uciec, jedyne co mogłem zrobić to
spojrzałem na Vanesse.
-Pozwoliłem Laurze odejść…* Odparłem po czym zrozumiałem
tylko jedno dzisiaj Vanessa przeze mnie straci dziecko .
Samochód kierował się od strony kierowcy by bardziej
oberwał. Chociaż w samochodzie był hałas, słychać było jak dziewczyna wydziera
się na chłopaka.
-Ross!!!! * krzyczała * Krzyk było słychać aż do momentu
kiedy to kierowca swoją storna przywalił w przód tira. Tak zdecydowanie po
zamiatane, i śmierć na miejscu. Chłopak jednak jeszcze raz spojrzał na dziewczynę by złapać ją za dłoń.
-Musiałem jej na to pozwolić, bo inaczej nigdy nie
ruszyła by do przodu. Po czym zemdlał. A może umarł?. Dziewczyna siedząca obok,
uderzyła o otwierają poduszkę powietrzną i dodatkowo przywaliła o bok
samochodu, jej dodatkowo pokrwawiony rozkrok który nie ustępował dołączył do krwawiącej głowy i brzucha. To koniec pomyślała dziewczyna w pierwszej
kolejność. To koniec. Pomyślałam spoglądając na blondyna, który na kierował tak
samochód by to on zginął w tym wypadku. No i w końcu jej tel zadzwonił, trzymał
go w ręce kiedy jej upadł zdążyła tylko zobaczyć kto dzwoni, na wyświetlaczu
widniało tylko jedno imię ,,Misiek ‘’
W ciężkim stanie, przez helikopter zabrano dziewczynę i
chłopaka z samochodu osobowego, oraz małżeństwo wraz z dzieckiem. Z tego co
dowiedzieli się później ojciec umarł na miejscu, matka z córką walczyła w
szpitalu, by umrzeć po kilku dniach. A dziewczynę i chłopaka czekała ciężka operacja po pierwsze chłopak na nic nie reagował, czy się poddał czy nie chciał
już walczyć?. Bardziej to pasowało do dziewczyny która straciła dziecko. Czy
był sens by walczyła o życie kiedy nosiła w sobie życie. Kiedy była szczęśliwą
prawie matką przez najbliższe miesiące. Co się stanie po operacji, co się
stanie dalej. Czy stracimy dwie główne postacie…